– Stanowisko Narodowego Banku Polskiego w sprawie FCL – elastycznej linii kredytowej z MFW – nie zmieniło się – oświadczył wcześniej wiceprezes banku centralnego. Według NBP dostęp do 20,5 mld dolarów linii kredytowej z MFW nie jest teraz potrzebny. – Samo postawienie FCL w stan gotowości kosztowało Polskę ok. 52 mln dolarów, co jest kwotą niebagatelną – stwierdził Koziński.

Wczoraj skończyła się pierwsza dwunastomiesięczna umowa Polski z MFW w sprawie dostępu do linii kredytowej. Ministerstwo Finansów chce jej przedłużenia. Argumentuje to m.in. zawirowaniami na rynkach finansowych, związanymi z sytuacją strefy euro. – Zgadzam się, że sytuacja Grecji zaostrzyła się, choć uważam, iż pomoc krajów strefy euro i MFW będzie wystarczająca. Mimo że sytuacja jest płynna, parametry makroekonomiczne Polski są bardzo dobre – powiedział na spotkaniu z dziennikarzami Koziński.

Zaznaczył, że rezerwy walutowe NBP wynosiły w końcu marca 85,2 mld dolarów. Od końca maja 2009 r., a więc wtedy, kiedy Polska miała dostęp do linii kredytowej z MFW, zwiększyły się o 17,3 mld dolarów, czyli – zdaniem Kozińskiego – o niewiele mniej, niż wynosiła dostępna dla naszego kraju linia Funduszu.

Witold Koziński poinformował również, że oprócz rezerw walutowych wystarczającym zabezpieczeniem jest dostęp do 10 mld euro środków z Europejskiego Banku Centralnego. NBP może pozyskać pieniądze z EBC poprzez operacje repo lub swapy. – Za tę kwotę w gotowości NBP nie płaci nic – zaznaczył wiceprezes banku centralnego.

Witold Koziński odniósł się również do ubiegłotygodniowej uchwały Rady Polityki Pieniężnej w sprawie odnowienia linii FCL. Powiedział, że za rezerwy walutowe odpowiada zarząd NBP i ze strony banku centralnego to do niego należy decyzja w sprawie umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.