– To rozsądne założenia – ocenił były minister finansów Mirosław Gronicki. – W mojej ocenie w przyszłym roku jest szansa na 6-proc. wzrost dochodów podatkowych.
Z jego wyliczeń wynika, że rząd może liczyć na wpływy podatkowe wyższe o 13,4 mld zł w porównaniu z planem na ten rok. – Nie ma szans na deficyt niższy niż 40 mld zł. Sądzę, że będzie on oscylował wokół tegorocznego wykonania – dodał Gronicki. Były minister uważa, że wliczając zysk NBP, tegoroczny deficyt powinien się zamknąć w kwocie 46 mld zł, przy wydatkach o 1,2 mld zł niższych od planu.
– Najbliższe dwa, trzy miesiące pokażą, czy i jak ustabilizuje się sytuacja w UE i tym samym w Polsce – stwierdził Michał Boni. – Nie ma potrzeby zwiększania obciążeń fiskalnych w Polsce, takie dyskusje na pewno nie są prowadzone w tym momencie. Ekonomiści zgadzają się z tą oceną. Ich zdaniem rząd konserwatywnie zakłada wzrost gospodarczy na 2010 rok. W ich ocenie może on wynieść 4 proc.
– W takiej sytuacji przyszłoroczne dochody mogłyby wynieść nawet 272,8 mld zł, w tym dochody podatkowe 250,4 mld zł – powiedział Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku.
W jego ocenie rząd powinien starać się obniżyć deficyt poniżej 40 mld zł. – Wydatki z pewnością będą wyższe niż w tym roku, ale nie powinny rosnąć bardziej niż około 3,5 proc. – wyjaśnił ekonomista. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, zaznaczył, że jeśli rzeczywiście – jak przewiduje rynek – konsumpcja i inwestycje w 2011 roku wyraźnie wzrosną, deficyt może zostać zaplanowany na poziomie 30–35 mld zł.