Narodowy Bank Polski uważa, że nie powinien ponosić kosztów przyznania przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy tzw. elastycznej linii kredytowej – FCL – o wartości 20,5 mld dolarów. W komunikacie zarządu NBP opublikowanym we wtorek późnym popołudniem stwierdzono, że jeśli rząd chce uzyskać dostęp do pieniędzy funduszu, to bank będzie „pełnić wyłącznie funkcję agenta finansowego rządu”.
Co to oznacza? „Brak zobowiązania NBP do uiszczenia na rzecz Międzynarodowego Funduszu Walutowego tzw. opłaty za gotowość” – stwierdził bank centralny. W ubiegłym roku za dostęp do elastycznej linii kredytowej NBP zapłacił nieco ponad 50 mln dolarów.
[srodtytul]Tak czy inaczej – z budżetu[/srodtytul]
Wiceprezes NBP Witold Koziński na konferencji prasowej kilka dni temu uzależniał poparcie banku dla ewentualnego wniosku resortu finansów od poniesienia kosztów przez budżet. Argumentował wówczas, że z punktu widzenia finansów państwa miałoby to neutralne znaczenie.
Gdyby za dostęp do pieniędzy z MFW płacił bank, to zmniejszyłoby to jego tegoroczny zysk, a tym samym niższa byłaby przyszłoroczna wpłata NBP do budżetu (bank przekazuje do państwowej kasy 95 proc. swojego wyniku).