To właśnie z takimi zachętami instytucje finansowe, zwłaszcza zakłady ubezpieczeń, wiążą nadzieje na rozwój dodatkowego oszczędzania. Wczoraj debatowano o tym na konferencji Polskiej Izby Ubezpieczeń.
W Sejmie trwają właśnie prace nad obywatelskim projektem, który zakłada, że od podstawy do opodatkowania byłoby można odpisać co roku 12 tys. zł na oszczędzanie w III filarze. Ostatnio poprzez autopoprawkę zmniejszono odpis do 4,8 tys. zł jako kwotę realną do zaakceptowania przez resort finansów. Sejmowa podkomisja ma wydać opinię w tej sprawie w ciągu dwóch tygodni. Posłowie są za zachętami, ale dla PO i PSL decydujące będzie stanowisko resortu finansów.
Wasilewska-Trenkner uważa jednak, że ulga skomplikuje formularze PIT, obciąży budżet kosztami, m.in. oprogramowania, a oszczędzających i tak nie przybędzie. – Osoby, które stać na oszczędzanie już to robią. Dochody wielu rodzin nie pozwalają na odłożenie kilkuset złotych miesięcznie – podkreśla. Z prognoz wynika, że w 2011 r. średni dochód z pracy najemnej na osobę w rodzinie wyniesie 960 zł. – By wykorzystać limit trzeba, by odłożyć 42 proc. dochodu – mówi Wasilewska-Trenkner.
Jednocześnie pieniądze odkładane w ZUS i OFE wystarczą na niewielkie świadczenie. Stopa zastąpienia obecnych zarobków przez emeryturę wynosić ma według szacunków 43–63 proc. W tzw. starym systemie, przed reformą emerytalną, stopa zastąpienia wynosiła 52–91 proc.
Mimo to, jak podkreśla prof. Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego, Polacy do swojej przyszłości podchodzą bardzo optymistycznie. – Co czwarty uważa, że na emeryturze będzie dorabiać, a 21 proc. – że będzie mieć stałą pracę – mówił. Tymczasem wśród obecnych emerytów pracę ma 2–3 proc.