Choć skala zniszczeń nie została jeszcze oszacowana, wiadomo, kto ucierpi najbardziej: – Będą to małe rodzinne firmy, które w ostatnim czasie zainwestowały znaczne kwoty w rozwój własnego biznesu – mówi Cezary Molski, wicedyrektor w Polskiej Organizacji Turystycznej. Duża część z nich korzystała z dotacji w ramach regionalnych programów operacyjnych. – Rozliczenie tych dotacji może się okazać sporym problemem – uważa Molski.

Branża turystyczna może się obawiać zwłaszcza zmniejszenia napływu turystów zagranicznych. W ubiegłym roku wpływy z ich przyjazdów przekroczyły 9 mld zł. Zdaniem Witolda Bartoszewicza z Instytutu Turystyki skutkiem powodzi będzie przede wszystkim zmniejszenie ruchu przygranicznego, głównie na zachodniej granicy Polski. – Na razie trudno przewidzieć, jak zachowają się turyści wybierający się do nas na dłużej. Ale ruch na granicy z Niemcami na pewno ucierpi – mówi Witold Bartoszewicz z Instytutu Turystyki.

Największe straty poniosło atrakcyjne turystycznie południe Polski. Powódź mocno dotknęła Beskidy, lecz problemy odczuwają także turystyczne miejscowości na Dolnym Śląsku: Kłodzko, Lądek Zdrój, Polanica. Ale nie tylko – wkrótce kłopoty będą mieć miejscowości nadmorskie przy ujściu Wisły, która wyleje do Bałtyku zbieraną z całego kraju brudną falę powodziową.

Tereny, które turyści będą w najbliższych tygodniach omijać, będą jednak znacznie większe niż miejsca poszkodowane przez powódź. Województwo śląskie, w którym w ubiegłym roku turyści krajowi i zagraniczni pozostawili 2,5 mld zł, w tym roku na podobne przychody nie ma szans. – Prócz szkód region poniósł także straty wizerunkowe. Jeśli ktoś słyszał, że Beskidy ucierpiały, będzie omijał cały region – mówi Aleksandra Marzyńska z urzędu marszałkowskiego województwa śląskiego. Zarówno eksperci, jak i hotelarze mają nadzieję, że po unormowaniu sytuacji w kraju na rynku turystycznym nastąpi poprawa i liczba turystów wzrośnie.