Czynnikiem, który będzie sprzyjał przyśpieszeniu gospodarki, powinny okazać się inwestycje. W I kwartale były one realnie o ponad 12 proc. niższe niż rok wcześniej. Najpóźniej pod koniec roku nakłady na środki trwałe powinny rosnąć.
Zdaniem Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Banku Pekao, dotychczasowe ograniczenie w inwestycjach może wynikać z tego, że firmy niedawno zamknęły okres znacznego boomu inwestycyjnego lat 2004– –2008, po którym się okazało, że popyt – tak krajowy jak i zagraniczny – jest znacznie słabszy, niż wskazywały projekcje robione w czasach prosperity.
– To oznacza bardzo niskie wykorzystanie mocy produkcyjnych, a w ślad za tym brak potrzeb inwestowania – uważa ekonomista.
[srodtytul]Lepsza sytuacja rynku pracy przyśpieszy konsumpcję[/srodtytul]
Wzrost tempa inwestycji będzie oznaczał przyrost liczby miejsc pracy. Według analityków na rynku pracy widać już początki poprawy. – Większe dochody Polaków spowodują, że także konsumpcja będzie wyższa, tym bardziej że kryzys na skłonność do oszczędzania wśród Polaków jakoś nie wpłynął – twierdzi Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. Szacuje on, że w całym 2010 roku konsumpcja wzrośnie o 2,3 proc., a w 2011 r. już o 2,8 proc. – Poza tym widoczna w pierwszym kwartale odbudowa zapasów będzie jeszcze kontynuowana, a słaby złoty poprawi sytuację eksporterów – dodaje ekonomista.