Bardzo niski był popyt zgłoszony przez inwestorów – oferty opiewały zaledwie na niespełna 3 mld zł. Na poprzedniej podobnej aukcji przed miesiącem popyt sięgał 8 mld zł. Dilerów nie zdziwił więc fakt, że w takiej sytuacji resort zrezygnował z organizowania przetargu uzupełniającego, który pozwala uplasować jeszcze więcej papierów.
Ostatni raz z tak niskim popytem na aukcji mieliśmy do czynienia w kwietniu 2008 r. Słabe zainteresowanie przełożyło się negatywnie na ceny „dziesięciolatek”. Średni poziom to 958,07 zł za papier, co odpowiada rentowności na poziomie 5,791 proc. Dla porównania – w kwietniu ceny sięgały 973,11 zł (rentowność 5,586 proc.).– Rzeczywiście, aukcja wypadła słabo. Popyt był niższy, niż górny przedział podaży założonej przez resort, co w naturalny sposób przełożyło się na wyższą rentowność.
Wydaje się, że inwestorzy negatywnie zareagowali na większe spready na obligacjach hiszpańskich i osłabiającego się złotego. Zakup „długich” papierów wydaje się przy dużej niepewności niezbyt ciekawą alternatywą. Ministerstwo Finansów musi liczyć się z tym, że jeżeli koniunktura nie ulegnie poprawie, to rentowność w tym segmencie będzie jeszcze rosła, a inwestorzy będą bardziej zainteresowani krótszymi papierami – mówi Piotr Schmidt, diler Pekao.
Część analityków zauważa, że fundusze i banki mogą już się szykować do oferty publicznej Tauronu i nie chcą wydawać nadmiaru gotówki w portfelach na rządowe papiery.Od początku roku na krajowych przetargach rząd sprzedał już walory za 91,6 mld zł. Papiery dziesięcioletnie o stałym oprocentowaniu są najpopularniejszym instrumentem w portfelu inwestorów.
Na koniec marca (ostatnie dostępne dane) zadłużenie w tych papierach sięgało 126,2 mld zł. Kolejny przetarg papierów dziesięcioletnich ministerstwo planuje na 21 lipca. Resort może zdecydować się na zaoferowanie zamiast klasycznych „dziesięciolatek” papierów zmiennokuponowych, obarczonych mniejszym ryzykiem dla inwestora.