– To propozycja wyjściowa do negocjacji – przyznaje Zbigniew Kruszyński z NSZZ „Solidarność”. Podkreśla, że we wcześniejszych ustaleniach w ramach Komisji i w porozumieniu z poprzednim rządem zakładano, że płaca minimalna dojdzie do 50 proc. wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Minister pracy Jolanta Fedak uważa jednak, że podniesienie płacy, a wraz z nią kosztów pracy, może spowodować powiększenie szarej strefy. Obawy te podzielają organizacje pracodawców, które jednomyślnie poparły rządową propozycję. Ale mogą jeszcze ustąpić.

– Jest szansa na przyjęcie większego wzrostu płacy minimalnej niż proponuje rząd, ale nieznacznie wyższego – mówi „Parkietowi” Jeremi Mordasewicz z Lewiatana. O ile – nie chce zdradzać. Podkreśla, że obecnie, m.in. w województwie podkarpackim i warmińsko-mazurskim, płaca minimalna stanowi ponad 50 proc. średniego wynagrodzenia w regionie. – Przy podniesieniu minimalnej płacy do 1500 zł firmy mogą zmniejszyć zatrudnienie – uważa Mordasewicz.

Czas na negocjacje w sprawie płacy partnerzy społeczni mają do 15 lipca. Za to ten na rozmowy o wzroście emerytur już się skończył. Tu też do porozumienia nie doszło. Zgodnie z propozycją rządu, popartą przez pracodawców, emeryci dostaną minimalną gwarantowaną ustawowo podwyżkę: o wskaźnik inflacji powiększony o 20 proc. realnego wzrostu przeciętnej płacy z poprzedniego roku. Rząd szacuje, że będzie to 2,45 proc., podczas gdy związkowcy chcieli podwyżek o 3,15 proc.