Obdarowywani z jednej strony się cieszą, z drugiej jednak mają pretensje do fiskusa o przetrzymywanie ich pieniędzy. – Przed dwoma laty, kiedy Polacy sami wpłacali na nasze konto pieniądze, mogliśmy nimi dysponować już od początku maja, teraz wszystko się przesunęło – wyjaśnia dyrektor finansowy jednej z organizacji. – Jest lato, a my nie mamy pieniędzy, by wysłać dzieci na kolonie, jesteśmy uzależnieni od urzędów skarbowych, które przelewają nam pieniądze wtedy, kiedy mają na to ochotę – dodaje.
Dla wielu organizacji darowizny przekazywane przez podatników to jedyne środki na funkcjonowanie. – Dla nas takie przetrzymywanie darowizn to zapaść finansowa – podkreśla kierownik innej organizacji. – Obawiamy się, że nie dotrwamy do terminu, w którym fiskus wreszcie przekaże nam pieniądze, ale oficjalnie protestować nie chcemy, bo boimy się zemsty urzędników.
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, zasiadający w fundacji „Tygodnika Powszechnego” przyznaje, że dotąd na koncie fundacji pojawiły się śladowe kwoty z darowizn. – Minister finansów zastosował formalny wybieg, aby dłużej obracać pieniędzmi podatników zadeklarowanymi przez nich na konkretny cel. Stosuje przy tym uzasadnienie, z którym trudno polemizować – mówi.
Urzędy skarbowe nie czują się jednak winne. Przed dwoma laty minister zaproponował zmianę przepisów, którą następnie przyjął parlament. Zgodnie z nią pieniądze mogą trafić na konta organizacji dopiero, gdy minie czas przeznaczony na składanie korekt. W odróżnieniu bowiem od wcześniejszych przepisów, które uniemożliwiały przekazanie darowizny dopiero w korekcie zeznania podatkowego, teraz można taką deklarację złożyć już po złożeniu pierwszej wersji PIT i fiskus musi tę prośbę uwzględnić.
[ramka]