List dziewięciu krajów unijnych w sprawie zmiany metodologii liczenia długu publicznego zainteresował ekonomistów. Bułgaria, Czechy, Węgry, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Szwecja domagają się uwzględnienia przez Eurostat faktu, że część państw Unii Europejskiej przeprowadziła reformę emerytalną, co zwiększyło obecne obciążenia budżetu.
Polska od lat walczy, aby dotacja do ZUS, która pokrywa ubytek funduszy związany z przekazywaniem środków OFE, traktować nie jako wydatek państwa, a jedynie transfer środków w ramach sektora. Chodzi o ponad 20 mld zł rocznie. Nowa interpretacja oznaczałaby, że dług sektora finansów publicznych – w 2009 r. niemal 50 proc. PKB – zmalałby do około 40 proc. PKB.
[srodtytul]Nie tylko statystyka[/srodtytul]
Tyle tylko, że zmiana unijnej metodologii nie będzie miała bezpośredniego wpływu na sposób liczenia długu publicznego w Polsce i progi ostrożnościowe z ustawy o finansach publicznych. W tym roku zobowiązania państwa sięgnąć mają niebezpiecznego poziomu 54,7 proc. Przekroczenie 55 proc. oznaczałoby konieczność przygotowania projektu budżetu bez deficytu. Zdaniem ekonomistów wiązałoby się to z bolesnymi cięciami wydatków, które mogłyby negatywnie wpłynąć na popularność rządu.
Dlatego też analitycy nie wierzą w to, że Polska zabiega tylko o przejrzystość unijnych statystyk. – W naszej obecnej sytuacji jedyny efekt, jaki osiągamy, to pretekst, aby zmodyfikować własne kryteria ograniczania długu. Pamiętajmy, że jesteśmy w sytuacji, że inwestorzy zagraniczni po kryzysie greckim niechętnie patrzą na zmianę reguł gry i potrzeba dobrego uzasadnienia– mówi ekonomista jednego z warszawskich banków.