Realnie wydatki w Internecie są jeszcze wyższe, ponieważ brytyjska firma badawcza ResearchFarm w swoim raporcie uwzględnia tylko wartość zakupów towarów. Nie ma w nim np. wydatków na wycieczki, muzykę czy filmy w wersji elektronicznej albo bilety.
– Rozwój rynku jeszcze przyspieszy w miarę wzrostu liczby użytkowników Internetu – mówi Daniel Lucht z działu badań ResearchFarm. Na koniec 2010 r. z sieci korzystało 52,4 proc. populacji. Na tle państw, gdzie także e-handel przynosi znacznie większe wpływy, to niewiele. We Francji Internet ma około 70 proc., w Niemczech 80 proc., a w Wielkiej Brytanii 82,5 proc. obywateli. Mimo to Polska jest już piątym co do wielkości internetowym rynkiem w Unii Europejskiej. Polacy już wydają w sieci sporo więcej niż Hiszpanie czy Włosi. Statystyczne polskie gospodarstwo domowe w sieci kupiło w 2010 r. towary za 424 euro, podczas gdy włoskie za 286 euro, a hiszpańskie za 210 euro.
– W krajach Europy Północnej konsumenci cechują się dużo wyższym poziomem zaufania, co przy e-zakupach ma ogromne znaczenie. Sprzyja im też klimat – brak słońca skłania do częstszego korzystania z Internetu niż na południu kontynentu – dodaje Grzegorz Cimochowski z firmy The Consulting Group.
Firma w niedawno opublikowanym raporcie podała, że cała branża internetowa (nie tylko handel, ale także usługi, również finansowe dokonywane w sieci czy turystyka) w 2009 r. przyniosła polskiej gospodarce 35,7 mld zł, czyli 2,7 proc. PKB. W 2015 r. udział tego sektora wzrośnie już do 4,9 proc. PKB, czyli 92 mld zł.
Projekty związane ze sklepami internetowymi rozpoczynają kolejne sieci. W tym roku w Polsce wystartuje w sieci marka Stradivarius, należąca do hiszpańskiego koncernu Inditex, znanego choćby ze sklepów Zara. Z kolei w czerwcu testy e-sklepu rozpocznie francuskie Auchan, a jeszcze w tym roku ma z nim ruszyć także brytyjskie Tesco. Zdaniem Cimochowskiego sieci spożywcze mogą jeszcze przyspieszyć rozwój internetowego rynku, który i tak w najbliższych latach ma zyskiwać średniorocznie po kilkanaście procent.