To rekordowa kwota i ma stanowić szczyt, w kolejnych latach dług zacznie spadać – do 68,8 mld zł w 2013 r. i ok. 58 mld złotych w 2015 r.
Władze lokalne tłumaczą, że zadłużają się, bo inwestują, a inwestują, bo grzechem jest niewykorzystanie funduszy unijnych. Jednak Fundacja FOR w swojej ostatniej analizie podkreśla, że realizacja projektów unijnych nie jest wystarczającym wytłumaczeniem nadmiernych w ostatnich latach deficytów jednostek samorządowych, i wyjaśnia tylko niewielką część zadłużenia władz lokalnych. Według FOR świadczy o tym chociażby to, że od 2007 do 2010 roku samorządy zadłużyły?się na 35 mld zł. A na wkład własny, by wykorzystać pomoc?z UE na lata 2007–2013, będą potrzebowały – jak obliczył resort rozwoju regionalnego – „tylko" 26 mld zł. Także z analizy „Parkietu" wynika, że?dotacje unijne w wielkich?miastach będą stanowić ok. 20–30 proc. wszystkich wydatków inwestycyjnych. Oznacza to, że oprócz projektów wspomaganych euro samorządy realizują także sporo innych przedsięwzięć, finansowanych tylko z własnej kieszeni, na które także muszą się zadłużać. Warszawa wyda w latach 2007–2013 na inwestycje?ze swojego budżetu ok. 17?mld zł, a dotacje z UE wyniosą 4,2 mld zł, czyli tylko ok. 25?proc. tych wydatków. Wrocław zainwestuje 5,8 mld złotych, a środki z UE wyniosą 1,1?mld zł (20 proc.). Podobnie w Poznaniu – wydatki prorozwojowe w tym czasie wyniosą w sumie ok. 5,2 mld zł, a wartość projektów wspieranych z UE to ok. 1 mld zł, z czego dotacje mają sięgnąć ponad 500 mln zł. Nawet w Lublinie, który chwali się wykorzystaniem stosunkowo sporych kwot z UE, stanowią one nieco ponad 30?proc. wydatków inwestycyjnych.
– Sam się zastanawiam, skąd się wziął boom inwestycyjny w samorządach i wynikający z niego wysoki poziom zadłużenia – mówi Tomasz Kaczor z Instytutu Previson i główny ekonomista BGK, który bada m.in. wpływ funduszy UE na rozwój regionów. – Wydaje mi się, że fundusze unijne po prostu spowodowały, iż samorządy przyspieszyły i skumulowały w pewnym stosunkowo krótkim okresie realizację dużych projektów. Gdyby nie pomoc UE, te wydatki rozłożone byłyby na lata, nie obciążając tak bardzo miejskich budżetów – wyjaśnia Kaczor.
Część miast przyznaje wprost, że na realizacją niektórych projektów po prostu by się nie zdecydowała. – Gdybyśmy nie uzyskali wsparcia finansowego ze źródeł zewnętrznych, w tym środków unijnych, realizacja inwestycji byłaby ograniczona do najpilniejszych zadań i sfinansowana w ramach dostępnych własnych środków – podkreśla Aleksandra Iżycka z Torunia.