Analiza techniczna: to jeszcze nie koniec przeceny akcji

Nawrót obaw o trwałość strefy euro kolejny raz w tym roku okazał się pretekstem do niekorzystnych rozstrzygnięć na polskim rynku akcji. Indeks WIG, który jeszcze w minionym tygodniu nieśmiało wspinał się na coraz wyższe pułapy, wczoraj wykonał ruch przekreślający nadzieje optymistów.

Aktualizacja: 19.02.2017 01:35 Publikacja: 24.07.2012 06:00

Analiza techniczna: to jeszcze nie koniec przeceny akcji

Foto: GG Parkiet

Poniedziałkowy spadek ma znaczenie nie tylko ze względu na swą siłę, ale przede wszystkim ze względu na cały wynikający z analizy technicznej kontekst sytuacji.

Na ów kontekst składają się wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy. Najpierw w pierwszej połowie czerwca WIG za sprawą rosnących jak na drożdżach notowań dużych spółek mocno poszedł w górę. Pojawiły się nadzieje na powrót lepszych czasów na GPW. Niestety w drugiej połowie czerwca zapał kupujących zaczął się wyczerpywać, a indeks utknął w trendzie bocznym. Ów trend trwał aż do piątku. Wczoraj WIG gwałtownie wybił się w dół z budowanej od tygodni formacji.

Głowa z ramionami straszy

Z punktu widzenia analizy technicznej pojawiło się kilka istotnych sygnałów. Po pierwsze, indeks przebił dołki z 25 czerwca i 12 lipca (39728 pkt). To one stanowiły dolną granicę trendu bocznego. Po drugie, przebicie tych poziomów oznacza ukształtowanie się na wykresie tzw. formacji głowy z ramionami (RGR). Na układ ten składają się zawsze trzy kolejne lokalne górki. Pierwsza z nich (czyli tzw. lewe ramię) to szczyt z 20 czerwca (40688 pkt w trakcie sesji), druga (czyli tzw. głowa) to położone zgodnie z książkowym schematem maksimum z 5 lipca (41217 pkt). Trzeci szczyt (prawe ramię) pojawił się w miniony czwartek (40545 pkt).

Jeszcze w minionym tygodniu formacja ta była jedynie w sferze domysłów (o czym pisaliśmy w poniedziałkowym wydaniu „Parkietu"). Pełne ukształtowanie się RGR nastąpiło wczoraj i to w wyjątkowo gwałtownym tempie. Tuż po otwarciu notowań WIG znalazł się sporo poniżej piątkowego zamknięcia (otworzyła się tzw. luka bessy, oznaczająca słabość rynku), naruszając tzw. linię szyi, czyli linię poprowadzoną po wspomnianych wcześniej dwóch dołkach. Przebicie linii szyi to zgodnie z teorią pełne ukształtowanie się głowy z ramionami.

Dla analityków technicznych jest to złowieszczy sygnał, stanowiący zapowiedź kontynuacji przeceny. W takim ujęciu wczorajsze pęknięcie poziomów wsparcia oznaczałoby dopiero początek większej fali zniżkowej. Jak głębokie mogą być zniżki? I tutaj możemy posiłkować się teorią. Podpowiedzią jest szerokość formacji rozumiana jako odległość od głowy (najwyższego punktu RGR) do linii szyi (czyli linii łączącej dołki). Wynosi ona 1285 pkt (biorąc pod uwagę dzienne maksima i minima, a nie tylko kursy zamknięcia). Teraz wystarczy już tylko odmierzyć tę odległość od punktu, w którym wczoraj została przebita linia szyi. Wynik to ok. 38400 pkt. To prognozowany poziom docelowy zniżki. Ostatnio WIG był tak nisko tuż na początku fali zwyżkowej w pierwszej połowie czerwca.

Na krótką metę nie da się wykluczyć korekty zwyżkowej. Często bowiem po ukształtowaniu się formacji RGR pojawia się tzw. ruch powrotny, w ramach którego możliwy jest wzrost WIG do przebitej wczoraj linii szyi. Jeśli jednak nie uda się pokonać tego oporu, prognoza dalszych spadków pozostanie aktualna.

Duże spółki podążyły tropem rzeszy „maluchów"

Gwałtowne pogorszenie sytuacji na wykresie WIG to jedno. Jak wielokrotnie podkreślaliśmy w ostatnich tygodniach, ten zdominowany przez duże spółki indeks pozostawał w zupełnym oderwaniu od tego, co działo się na tzw. szerokim rynku warszawskiej giełdy. W sobotnim wydaniu „Parkietu" zwracaliśmy uwagę na swoiste „rozdwojenie jaźni". Podczas gdy WIG pozostawiał nadzieje na kontynuację czerwcowego zrywu kupujących, to kursy wielu małych spółek nie przestawały spadać. Wczoraj zaburzona w ten sposób równowaga między segmentem dużych i małych firm została przynajmniej w pewnym stopniu przywrócona, niestety na niekorzyść inwestorów. WIG po prostu podążył w kierunku, w jakim poruszały się już wcześniej indeksy pokazujące sytuację w licznym gronie „maluchów". WIG-Plus, który jest najlepszym obecnie oficjalnym giełdowym wskaźnikiem dla tej grupy spółek (gromadzi ich prawie 200), wczoraj przełamał poziom 700 pkt. Co gorsza, naruszył również dołek z grudnia ub.r. Tym samym ustanowione zostało nowe minimum bessy, której początki sięgają jeszcze jesieni 2010 r. W jej trakcie WIG-Plus osunął się aż o ponad 40 proc.

Dołki bessy zaatakowały także obliczane przez nas wskaźniki: Nieważony Indeks Giełdowy „Parkietu" (obrazuje średnie zmiany kursów wszystkich spółek bez względu na ich kapitalizację) oraz indeks spółek groszowych (grupuje ponad 80?firm notowanych poniżej 1 zł).

Wszystko to sugeruje, że chociaż WIG jest ciągle jeszcze powyżej tegorocznych minimów, to na szerokim rynku panuje bessa.

Motorem napędzającym uporczywy spadek kursów jest postępujące spowolnienie gospodarcze. Polska gospodarka, choć na tle krajów strefy euro cechuje się ciągle względnie szybkim tempem wzrostu, to nie jest odporna na niekorzystny wpływ europejskiego kryzysu. Historyczne zależności podpowiadają, że kursy akcji na dobre ruszą w górę dopiero wraz z przełamaniem złej passy, jeśli chodzi o wskaźniki wyprzedzające koniunktury. Tymczasem, jak prognozują ekonomiści, dzisiejszy wstępny odczyt wskaźnika PMI dla przemysłu strefy euro pozostanie głęboko w recesyjnej strefie poniżej granicy 50 pkt.

[email protected]

Opinie:

Jarosław Lis, Zarządzający BPH TFI

Od roku WIG znajduje się w przedziale 37 000–42 000 punktów i dopóki ten minimalny poziom nie zostanie pokonany, dopóty nie można mówić o poważnych spadkach. Informacje makroekonomiczne nie napawają optymizmem, jednocześnie spora część negatywnego scenariusza dla strefy euro jest już uwzględniona w cenach. Małe spółki są rzeczywiście relatywnie słabsze od paru kwartałów, ale to typowe zachowanie w okresie gorszej koniunktury. W tej chwili mamy raczej do czynienia z tradycyjnym okresem zniechęcenia inwestorów i spadku obrotów – charakterystycznym dla dojrzałych trendów spadkowych i okresu konsolidacji na niskich poziomach. Oczyszczenie na rynku widać też po liczbie spółek „z problemami" – w trakcie procesu bankructwa lub zaraz przed nim. To oczyszczenie jest również znakiem zbliżania się końca trendu spadkowego. To nie jest dobry moment do zmniejszania zaangażowania w akcje w średnim terminie, na to był czas półtora roku temu. Najbliższe kwartały lepiej wykorzystać na akumulowanie tanich i dobrej jakości spółek. JAM

Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz, Millennium DM

WIG porusza się teraz w trendzie bocznym i w nim pozostanie – wzrosty trwają miesiąc albo dwa, a po nich następują spadki. Z?taką sytuacją mamy do czynienia teraz. Obecne spadki indeksu odbiją się od dolnego ograniczenia trendu na poziomie 37 000 pkt. Tak naprawdę nic nowego się nie dzieje, WIG spada, bo inwestorzy obawiają się o kondycję hiszpańskiej gospodarki. Prawdopo- dobnie nie zostanie ona pozostawiona sama sobie i politycy europejscy zdecydują się w końcu na dodrukowanie pieniędzy. W jakiej dokładnie formie i dokładnie kiedy, teraz czy za miesiąc – ciężko powiedzieć. Wiadomo, że Niemcy mają przed tym opory, bo za obsługę swojego zadłużenia płacą teraz rekordowo mało. Moim zdaniem zgodzą się jednak w końcu na złagodzenie europejskiej polityki pieniężnej – konsekwencje ewentualnego rozpadu strefy euro mogą być dla nich gorsze niż wzrost rentowności ich obligacji. Tematu Grecji – moim zdaniem – już nie ma. Wiadomo, że jest bankrutem, a jej najwięksi wierzyciele ponieśli już straty z tego tytułu. JAM

Piotr Neidek, analityk DI?BRE?Banku

Zarówno zasięg fali spadkowej liczonej według wybitej formacji głowy z ramionami, jak i poziom wsparcia liczonego dla 61,8 proc. zniesienia majowo-lipcowej, pięciofalowej struktury wzrostowej, wskazują strefę 38 200 pkt jako docelowy poziom zniżki. Im szybciej indeks tam zejdzie, tym lepiej. Wynika to z połączenia aspektu czasu i ceny, gdyż przeciągnięcie tego procesu w czasie będzie się wiązało z zanegowaniem lipcowego sygnału kupna według dziennych wskazań Fibonacciego i średnich ruchomych. Wczorajsze tąpnięcie jest bardzo niebezpieczne dla kontynuacji wzrostowej koncepcji – spadkowa fala nastąpiła zbyt późno w stosunku do czerwcowego, miesięcznego objęcia hossy, co może skutkować wejściem rynku w nowy etap bessy. Aby wciąż pozytywnie postrzegać indeks, strefa 36483–36653 pkt nie powinna zostać naruszona w tym miesiącu. Jeśli jednak podaż przebije się przez te pułapy w ciągu najbliższych dni, szansa na uniknięcie mocnej przeceny na GPW spadnie praktycznie do zera. Niemniej jednak, po poniedziałkowym pokazie niedźwiedzich możliwości, jeszcze nie czas na odkopanie słowa „bessa". PZ

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację