Inwestowanie w surowce przemysłowe czy spożywcze ma swoich fanów i wrogów, ale podobnie jest ze złotem. Głównym argumentem jest to, że surowiec „nie zarabia”. Warto też zauważyć, że zwykle krajowe fundusze surowców należą do tych droższych. Tegoroczne zwyżki kruszcu jednak zamknęły usta krytykom choćby częściowej dywersyfikacji portfela w tym „najstarszym” pieniądzu. O ile jednak fundusze metali szlachetnych to tegoroczny hit inwestycyjny, a dwa z nich w ostatnich dniach przebiły już 100-proc. stopę zwrotu od początku roku, o tyle portfele z ekspozycją na surowce wykorzystywane w przemyśle wypadają już słabiej, choć wszystkie mają dodatnie stopy zwrotu. Część surowców zyskuje w tym roku, ale marnie zachowuje się np. ropa naftowa. Tzw. czarne złoto miało swoje „5 minut” w czerwcu, kiedy w wyniku napięć geopolitycznych cena baryłki wystrzeliła nawet do 78 USD. Obecnie to jednak ledwie 64 USD, tj. o 10,6 proc. poniżej zamknięcia 2024 r. Zdecydowanie lepiej od ropy radzi sobie jednak w tym roku miedź. Surowce spożywcze na ogół zniżkują, ale nie dotyczy to kawy.

Czytaj więcej

Powiew nowości produktowych. Co tworzą a co likwidują TFI?

Fundusze surowców jako całość od miesięcy notują ujemne wyniki sprzedaży. W lipcu uciekło z nich 19 mln zł, a od początku roku odpływy przeważyły wpłaty o 288 mln zł. TFI jednak raczej nie planują zmian w tej części oferty. – Na dziś nie planujemy zmian w tym subfunduszu w zakresie strategii inwestycyjnej. Skarbiec Rynków Surowcowych daje ekspozycję na różne grupy surowców, dzięki czemu zarządzający może aktywnie reagować na zmiany zachodzące na tym rynku – tłumaczy Rafał Szczepański ze Skarbca TFI. Podobną odpowiedź usłyszeliśmy w PKO TFI.

Fundusze surowców, mimo najczęściej dwucyfrowych stóp zwrotu w tym roku, to niewielka część krajowego rynku. Obecnie ich udział to poniżej 1 proc., a aktywa pod zarządzaniem to mniej niż 3 mld zł.