Oprócz budownictwa coraz poważniejsze kłopoty ma branża stalowa z nim kooperująca. Takie dane, na podstawie oficjalnych informacji z sądów, zebrał Euler Hermes. Najwięcej upadłości odnotowano w województwie dolnośląskim. W listopadzie upadły 24 firmy więcej niż rok temu. Analitycy EH zwracają uwagę na to, że cztery największe upadłości to przedstawiciele branży stalowej (produkcja przede wszystkim na?potrzeby budownictwa). A w pierwszej dziesiątce największych bankructw ponownie znalazły się firmy budowlane (trzy – w tym dwie wykonujące infrastrukturę drogową), wśród innych znaczących upadłości były m.in. hurtownia spożywcza i sieć sklepów z obuwiem.

– W wielu przypadkach niewiele lub nic nie wskazuje na zbliżającą się upadłość. Dlaczego? Na podstawie chociażby listopadowych ogłoszeń upadłości można powiedzieć, iż w przypadku tych firm dwukrotnie częściej ich obroty w 2011 r. rosły niż spadały w stosunku do tych z 2010 r. Świadczy to także o tym, iż obecna faza kryzysu gospodarczego (o którym można chyba mówić przynajmniej w odniesieniu do przedsiębiorstw, gdy mamy 25-proc. wzrost liczby ich upadłości) w większym stopniu spowodowana jest przyczynami finansowymi niż popytowymi. Firmy te zdecydowanie częściej traciły nie udziały w rynku, ale finansowanie – tłumaczy Tomasz Starus, dyrektor Euler Hermes.

– Główną przyczyną upadłości są zatory płatnicze. Sytuacja płynnościowa polskich firm niestety pogarsza się – zauważa Marcin Siwa, dyrektor ds. oceny ryzyka w Coface Poland. Przypomina, że bieżący rok będzie najgorszy pod względem upadłości od 2005 roku (793 postanowienia).

– Liczba upadłości w tym roku przekroczy nieco 900, lecz powinna pozostać wyraźnie poniżej 1000 – uważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. Jego zdaniem w przyszłym roku będzie gorzej. Liczba upadłości może być zbliżona do 1200. Ekonomista uważa, że najgorsze będzie pierwsze półrocze. Pod koniec 2013 r. będzie upadało mniej firm.