Nadchodzi czas konsumenta

Tomasz Kaczor. Konsumpcja prywatna rosła ostatnio poniżej swojego potencjału, ale jest wiele powodów, aby oczekiwać, że to się wkrótce zmieni – pisze główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego, zdobywca trzeciego miejsca w konkursie prognoz.

Publikacja: 29.06.2015 18:05

Tomasz Kaczor

Tomasz Kaczor

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Kiedy myślimy o tym, co napędza wzrost krajowej gospodarki, niemalże natychmiast pojawiają się dwie atrakcyjne opcje. Od wielu już lat przekonywaliśmy się, że zarówno w trudnych chwilach, jak i w okresach lepszej koniunktury, mogliśmy liczyć na polskich eksporterów. Rosnący wolumen eksportu wspierał wzrost PKB. Jednocześnie coraz częstsza obecność polskich firm na najbardziej wymagających rynkach z jednej strony i coraz bardziej egzotycznych z drugiej, przekonywała nas o rosnącym znaczeniu gospodarki w światowym handlu. Ostatnio jednak na lidera PKB w coraz większym stopniu wysuwają się inwestycje, co nie jest specjalnie zaskakujące przy ich dwucyfrowej dynamice wzrostu. Trudno się tym martwić, jednak zarówno nakłady inwestycyjne, jak i eksport, mają wspólną wadę – są bardzo zmienne i mogą stać się ciężarem, choć dziś „niosą" gospodarkę. W ich cieniu pozostaje konsumpcja prywatna, dotąd wypadająca poniżej potencjału. Jest jednak wiele powodów, by spodziewać się zmiany i oczekiwać, że to właśnie zakupy gospodarstw domowych będą przyciągać uwagę w najbliższych kwartałach.

Zdrowa konsumpcja potrzebuje spełnienia warunków, pośród których prominentną pozycję zajmuje wzrost siły nabywczej. A ta rośnie szybko przynajmniej z kilku powodów. Wzrost zatrudnienia, choć może nie imponujący, jest już trwałym elementem rzeczywistości gospodarczej. W połączeniu z rosnącym przeciętnym wynagrodzeniem dał roczny wzrost funduszu wynagrodzeń na poziomie blisko 5 proc. w I kwartale. Wypłaty świadczeń, choć rosną nieco wolniej, także zapewniają solidne źródło finansowania przyrostu spożycia. Do tego dochodzą mające coraz większe znaczenie w portfelach Polaków dochody z innych źródeł – najmu czy praw autorskich. Nominalny wzrost dochodów zachodzi w warunkach inflacji o strukturze bardzo sympatycznej z punktu widzenia konsumenta. Malejące ceny żywności i paliw zostawiają na koniec każdego miesiąca wolną kwotę w portfelu Kowalskiego, którą może przeznaczyć na dodatkowe zakupy. Ten jednak na razie z jakichś przyczyn tego nie robi i spożycie prywatne wzrosło w I kwartale o 3,1 proc. rok do roku – sporo, lecz w porównaniu ze wzrostem PKB, umiarkowanie.

Konsumpcji wydaje się także sprzyjać sytuacja na rynkach finansowych, przede wszystkim niskie nominalne stopy procentowe. Konia z rzędem temu, kto przy stopie na poziomie 2 proc. rocznie potrafi przekonać dziecko do walorów oszczędzania, szybkie zakupy wydają się w tych warunkach bardziej pociągającą opcją. Dla tych zaś, którzy niedostateczne zasoby własne chcieliby wesprzeć pożyczką lub kredytem, sytuacja jest niemalże wymarzona. Oprócz niskiego oprocentowania wspomnijmy tu systematyczne, według badań NBP, rozluźnianie kryteriów przyznawania kredytów konsumpcyjnych przez banki, za wyjątkiem kredytów na nieruchomości. I choć przyszłe zmiany stóp zapewne podniosą ich poziom, to zarówno analitycy jak i rynki finansowe nie mają wątpliwości: koszty finansowania będą niskie w porównaniu z historycznymi jeszcze przez lata. Lecz potencjalni kredytobiorcy zdają się tego nie dostrzegać i dynamikę wzrostu wartości kredytów dla osób prywatnych, mimo poprawy, trudno uznać za imponującą.

Do pewnego stopnia niższa dynamika konsumpcji niż PKB jest uzasadniona fazą cyklu koniunkturalnego, bo przyspieszenie wzrostu PKB zazwyczaj z opóźnieniem „ciągnie" spożycie. Jednak czas trwania tej sytuacji trudno uznać za typowy – konsumpcja rośnie wolniej niż PKB od 22 kwartałów. Obejmuje to także okres ostatniego spowolnienia gospodarczego, podczas którego zwykle sytuacja się odwraca i spożycie wyprzedza PKB. To każe doszukiwać się dodatkowych przyczyn – pośród nich niemałą rolę gra stale podsycana niepewność.

Powodów do obaw tłumiących chęć zakupów mieliśmy w ostatnich latach aż nadto, zarówno w kraju, jak i za granicą. Słowo „kryzys" wciąż dociera do naszych uszu z różnych źródeł i tylko zmieniają się dołączane doń przymiotniki: finansowy, grecki... Dodajmy jeszcze grający w zupełnie innej lidze, lecz może nawet bardziej niepokojący, kryzys za wschodnią granicą. Stopa bezrobocia, choć systematycznie spadała, nadal pozostawała na tyle wysoka, że poczucie zagrożenia utratą pracy było realne. Zaczęły jednak pojawiać się sygnały ustępowania niepewności i brakujący element układanki „wysoki wzrost konsumpcji" wydaje się powoli wchodzić na swoje miejsce.

Zacznijmy od rynku pracy. Systematyczny spadek bezrobocia sprowadził je na poziom, przy którym utrata pracy (i brak możliwości znalezienia nowej) staje się dla coraz większej części Polaków tylko potencjalnym problemem. Jeszcze do niedawna każdy z nas miał blisko wokół siebie kogoś, kto pracy szukał i znaleźć nie mógł (służąc przy tym jako ostrzeżenie dla innych przed nazbyt agresywną konsumpcją), dziś to coraz rzadszy przypadek. W dalszej części roku stopa bezrobocia rejestrowanego zapewne spadnie do wartości jednocyfrowych. Potwierdzają to także badania koniunktury – według ankietowanych przez GUS gospodarstw domowych zagrożenie bezrobociem nie było tak niskie od ponad sześciu lat. Coraz częściej z różnych stron dobiegają też głosy, że niskie bezrobocie wymusi szybszy wzrost wynagrodzeń.

Po drugie, przynajmniej częściowo oswoiliśmy kryzys. Co prawda Grecja nadal zagraża strefie euro, a konflikt za wschodnią granicą trwa, jednak powoli do tego przywykliśmy. I o ile nie wydarzy się nic dramatycznego, coraz mniej będzie powodów, by odkładać konsumpcję i oszczędzać na gorsze czasy. Pierwsze znaki zmiany nastrojów, już nie tylko wyniki badań koniunktury, być może już obserwujemy. Nieźle prezentuje się sprzedaż detaliczna, w tym w szczególności samochodów oraz wyposażenia mieszkań, czyli kategorii dóbr które są wrażliwe na zmiany koniunktury.

Zdrowy eksport i dynamiczne inwestycje pozwoliły na osiągnięcie wzrostu PKB nieco przekraczającego 3 proc. w ujęciu rocznym. Nie ma powodów, by sądzić, że ich wkład we wzrost gospodarczy się zmniejszy. Jednak nie widać też sposobu, jak tylko za ich sprawą osiągnąć tempo wzrostu bliskie 4 proc. i więcej – nie obejdzie się więc bez dodatkowej kontrybucji konsumpcji. Wiele wskazuje na to, że u progu takiego właśnie przyrostu stoimy i mocna druga połowa roku w wykonaniu konsumentów pozwoli osiągnąć całoroczny wzrost produktu krajowego niewiele tylko poniżej 4 proc.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego