Od początku marca WIG20 stracił niemal 9 proc., złoty osłabił się względem euro o 4 proc., a rentowność (porusza się w kierunku odwrotnym do ceny) dziesięcioletnich obligacji skarbowych Polski wzrosła o 0,2 pkt proc., do ponad 3 proc. Te zmiany cen polskich aktywów zdaniem większości analityków sugerują, że piątkowa rewizja oceny wiarygodności kredytowej Polski przez agencję Moody's – nawet jeśli zdecyduje się ona na obniżkę ratingu – została już przez inwestorów zdyskontowana. W jakich okolicznościach decyzja Moody's mogłaby mimo wszystko rynkiem wstrząsnąć?
Dane w cieniu agencji
Na liście potencjalnych zagrożeń jest piątkowy „szybki szacunek" PKB za I kwartał. We wtorek Ministerstwo Rozwoju przedstawiło swój szacunek, wedle którego PKB wzrósł o 3,8 proc. rok do roku, po zwyżce o 4,3 proc. w IV kwartale.
Na tym tle faktyczny odczyt niemal na pewno okaże się rozczarowujący. Ale dla rynku punktem odniesienia będą przeciętne prognozy ekonomistów, a nie optymistyczne szacunki rządu. A ankietowani przez „Parkiet" na przełomie miesiąca ekonomiści przeciętnie spodziewali się, że dane GUS pokażą wzrost PKB o 3,4 proc. rok do roku.
– Odczyt może ruszyć rynkiem, tylko jeśli mocno odchyli się od tych oczekiwań – wskazuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole w Polsce. Według niego niepokojący byłby wzrost PKB w okolicy 3 proc. – Takie tempo wzrostu PKB sugerowałoby, że nakłady inwestycyjne w ujęciu rok do roku zmalały – tłumaczy (strukturę wzrostu PKB GUS poda dopiero pod koniec maja).
– Jeśli wbrew moim oczekiwaniom Moody's tylko obniży perspektywę polskiego ratingu, a sam rating zostawi bez zmian, to nawet przy słabszych danych o PKB rynek zareaguje moim zdaniem pozytywnie – zastrzega ekonomista.