Konserwatysta na czele banku centralnego

Adam Glapiński, przyszły prezes NBP, nie widzi potrzeby obniżania stóp procentowych ani wspierania wzrostu gospodarczego w żaden inny sposób.

Publikacja: 13.06.2016 06:00

Prof. Adam Glapiński zastąpi Marka Belkę na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Prof. Adam Glapiński zastąpi Marka Belkę na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego.

Foto: Archiwum

W piątek Sejm powołał Adama Glapińskiego na stanowisko prezesa NBP. Dotychczasowego szefa banku centralnego Marka Belkę zastąpi po złożeniu przysięgi, co nastąpi prawdopodobnie 21 czerwca.

Prezesa NBP powołuje Sejm na wniosek prezydenta. W piątek wskazanego przez Andrzeja Dudę kandydata poparło 284 posłów spośród 442 obecnych na posiedzeniu niższej izby parlamentu. Przeciwko niemu głosowali tylko posłowie PO, którzy uważają – jak powiedziała na posiedzeniu Sejmu Izabela Leszczyna z tego ugrupowania – że Glapiński nie będzie w stanie obronić niezależności NBP.

Nadzór wróci do NBP

Sam Glapiński deklaruje, że nie zamierza nic zmieniać w roli NBP. – Jeśli chodzi o to, czym bank centralny zajmował się do tej pory, to nie widzę potrzeby dokonywania żadnych zmian. Natomiast tak się składa, że NBP wypływa właśnie na zupełnie nowe wody, podobnie zresztą jak inne europejskie banki centralne. Obok polityki pieniężnej mandat NBP od listopada ubiegłego roku obejmuje prowadzenie działań na rzecz wyeliminowania lub ograniczania ryzyka systemowego, czyli dbanie o stabilność systemu finansowego – mówi nowy prezes.

Jak wskazuje, w realizacji tych nowych zadań NBP mogłoby pomóc powierzenie mu nadzoru nad bankami. Dziś tę rolę odgrywa Komisja Nadzoru Finansowego, która nadzoruje także inne segmenty sektora finansowego. – Mamy do czynienia ze swoistym rozdzieleniem dysponenta informacji od dysponenta środków pieniężnych, które mają służyć wsparciu płynnościowemu banków. To NBP udziela kredytów refinansowych bankom, ale musi prosić KNF o informacje na temat ich sytuacji, a tymczasem w sytuacjach kryzysowych czynnik czasu może być decydujący. Będę więc mocno zabiegał o włączenie nadzoru nad bankami do NBP – deklaruje. Przyznaje jednak, że gdyby podział KNF miał się stać przedmiotem długotrwałych debaty, NBP mógłby wchłonąć całą Komisję.

Droga do przepaści

Adam Glapiński, od 2010 r. do lutego br. członek Rady Polityki Pieniężnej, uważa, że stopy procentowe w Polsce są obecnie na właściwym poziomie. – Deflacja trwa dłużej, niż się spodziewaliśmy. Ale już dziś mamy stopy procentowe na najniższym w historii poziomie. Nawet jeśli dalsze obniżanie stóp dawałoby jakiś istotny dodatkowy impuls wzrostowy, a to jest samo w sobie dyskusyjne, to i tak zachodzi pytanie, czy taki impuls jest potrzebny. Polska gospodarka rozwija się w doskonałym jak na europejskie warunki tempie 3–4 proc. rocznie. To nie jest sytuacja wymagająca zmian w polityce pieniężnej. Dlatego będę namawiał członków RPP do utrzymania stóp procentowych na dzisiejszym poziomie do czasu powrotu presji inflacyjnej – deklaruje.

Glapiński przypomina, że ani w Konstytucji RP, ani w ustawie o NBP niezależność polskiego banku centralnego nie jest explicite zapisana. Tę niezależność chroni jednak podpisany przez Polskę traktat o funkcjonowaniu UE. Sama ustawa o NBP zobowiązuje tę instytucję do wspierania polityki gospodarczej rządu, jeżeli nie koliduje to z podstawowym celem banku centralnego, tzn. dbaniem o stabilność cen. Dziś, ze względu na brak presji inflacyjnej, ten zapis teoretycznie daje NBP możliwość poluzowania polityki pieniężnej. Ale Glapiński nie widzi takiej potrzeby.

– Tempo wzrostu naszej gospodarki jest zbliżone do jej potencjału i nie widać wielu zagrożeń dla tego rozwoju. Także akcja kredytowa rozwija się w stabilnym tempie (...). Nie ma zatem powodów, żeby stosować jeszcze łagodniejszą politykę pieniężną – wskazuje. Uważa też, że nie ma potrzeby kopiować w Polsce rozwiązań stosowanych przez węgierski bank centralny, zmierzających do zwiększenia zaangażowania krajowych inwestorów na rynku obligacji skarbowych, bo polski rząd doskonale radzi sobie z obsługą zadłużenia zagranicznego.

Pytany o to, czy NBP mógłby interweniować na rynku walutowym w celu osłabienia złotego na koniec roku, co mogłoby zwiększyć przekazywany do budżetu państwa zysk banku centralnego, kategorycznie to wyklucza. – Nigdy tego nie robiliśmy i nie będziemy tego robić. To jest droga do przepaści – mówi.

Polskę stać na 500+

Glapiński, profesor historii myśli ekonomicznej w Szkole Głównej Handlowej, opowiada się za repolonizacją sektora bankowego. Nie sądzi jednak, aby jakąś rolę miał tu do odegrania bank centralny. – Repolonizacja następuje samoistnie, w procesie rynkowym (...). Zagraniczne banki, które mają kłopoty, po prostu oferują na sprzedaż swoje polskie aktywa – tłumaczy.

Według niego zjawisko to jest pozytywne, bo zagraniczne banki matki w sytuacjach kryzysowych na rodzimych rynkach mogą ograniczać akcję kredytową w Polsce. – W ten sposób system bankowy ze znacznym udziałem strategicznych inwestorów z zagranicy może propagować zewnętrzne szoki do polskiej gospodarki – wyjaśnia.

– Według mnie nie istnieją przesłanki ekonomiczne przemawiające za tym, żeby zajmować się problemem kredytów walutowych. Istnieją tylko przesłanki polityczne, państwowe – wskazuje przyszły prezes NBP. Jak podkreśla, wolałby, aby bank centralny nie musiał angażować się w przewalutowanie kredytów walutowych, bo to mogłoby podkopać jego wiarygodność. Jeśli jednak Sejm przyjmie ustawę, która mogłaby zdestabilizować sektor bankowy, to NBP będzie temu zapobiegał jako instytucja odpowiedzialna za stabilność finansową.

Glapiński, obecnie członek zarządu NBP, chwali rząd za program 500+. – Trudno mi ocenić ten program obiektywnie, z perspektywy ekonomisty, bo pasjonuje mnie jego wymiar społeczny i cywilizacyjny – wskazuje, tłumacząc, że zasiłki na dzieci mogą ograniczyć obszary patologicznej biedy. Glapiński nie sądzi, aby z tytułu tego programu budżet miał mieć problemy. Co więcej, jeśli gospodarka będzie się rozwijała w tempie bliskim 4 proc., Polskę będzie też według niego stać na obniżkę wieku emerytalnego oraz podwyższenie kwoty wolnej od podatku. – Z deficytu na poziomie 3 proc. PKB nie ma co robić nadmiernego problemu. Dopóki jesteśmy krajem na dorobku, możemy sobie pozwolić na finansowanie się długiem. Z czasem dojdziemy do zrównoważonego budżetu – podkreśla.

[email protected]

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację