Z kolei przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 4,1 proc. rok do roku wobec 4,6 proc. wzrostu w kwietniu. To wynik znacznie niższy od konsensusu rynkowego na poziomie 4,7 proc.
– Zatrudnienie w firmach wyniosło w maju 5734 tys., czyli o 3,9 tys. więcej niż w kwietniu. I był to pod tym względem najlepszy maj od 2010 r. Dane potwierdzają, że popyt na pracę pozostaje mocny – analizuje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
– Od początku roku przybyło już 107,8 tys. etatów, podczas gdy w okresie porównywalnym rok temu było to przyrost o 28,1 tys. – wylicza Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. – Biorąc pod uwagę również to, że stopa bezrobocia znajduje się na jednocyfrowym, najniższym od 2008 roku poziomie, ogólną sytuację na polskim rynku pracy można określić jako dobrą – dodaje.
– Co ciekawe, choć mamy kontynuację solidnego tempa wzrostu popytu na pracę, presja płacowa wciąż nie jest silna – zauważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Co jest dosyć zaskakujące, biorąc pod uwagę sygnalizowane w wynikach różnych badań nasilające się problemy przedsiębiorców z zatrudnianiem pracowników o odpowiednich kwalifikacjach – dodaje.
– Dane o płacach są rzeczywiście raczej rozczarowujące – uważa też Bielski. – A ponieważ nie znamy szczegółowej struktury danych dla sektorów, to trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest źródłem niespodzianki. My spodziewaliśmy się przyśpieszenia dynamiki płac, ze względu na już realizowane podwyżki w sieciach handlowych. Może byliśmy zbyt optymistyczni, może też wynik w całym sektorze firm został obniżony przez inną branżę – np. przez górnictwo – rozważa.