Morawiecki: budżet dla ludzi, nie dla wskaźników

Konstruujemy budżet nie dla wskaźników, ale dla ludzi, przedsiębiorców, obywateli, pacjentów, rolników - mówił w środę w Sejmie przedstawiając projekt budżetu na 2017 r. wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki

Aktualizacja: 06.02.2017 16:08 Publikacja: 19.10.2016 12:40

Wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki

Wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

Mateusz Morawiecki w trakcie pierwszego czytania ustawy budżetowej na 2017 r. podkreślał, że w projekcie budżetu na 2017 r. przeznaczono łącznie blisko 40 mld zł na świadczenia rodzinne.

"To pomoc bez precedensu dla wszystkich polskich rodzin, w tym oczywiście 23,6 mld zł na pomoc dla (programu - PAP) 500 plus, ale oprócz tego (...) szacujemy wyższe wypłaty ze świadczeń rodzinnych i świadczeń socjalnych. Co właśnie powoduje, że w samym budżecie na rok 2017 wypłaty z tego tytułu wzrastają względem 2016 o 6 mld zł lub 6,5 mld zł. Jeszcze nie wiadomo do końca, ile w tym roku będzie wydatków na ten cel" - powiedział.

Zaznaczył, że w projekcie zwiększono także dofinansowanie ubezpieczeń hodowli i upraw dla rolników o 700 mln zł, że już w tym roku nastąpił wyraźny przyrost tych ubezpieczeń. Jak dodał, "zabezpieczamy również tę bardzo ważną część gospodarki narodowej i przede wszystkim ludzi".

Uszczelnianie podatków

Wszystkie działania uszczelniające pobór podatków, zaplanowane przez rząd, mają w 2017 r. dać 10,5 mld zł - mówił w Sejmie Mateusz Morawiecki. Zapowiedział, że zmiana ustawy o VAT ma dać 3,5 mld zł, obowiązujący już w tym roku tzw. pakiet paliwowy ma przynieść w 2017 r. 2,5 mld zł. O 400 mln zł mają być wyższe wpływy z podatku od gier, co jest związane z nowelą ustawy hazardowej (wzrost o 23 proc. względem tego roku). Podatek handlowy ma z kolei przynieść 0,97 mld zł - zapowiadał.

"Dzisiaj całe Ministerstwo Finansów, które wykonuje bardzo dobrą pracę, pracuje nad wszelkimi możliwymi mechanizmami dodatkowego uszczelnienia całego systemu podatkowego" - podkreślał wicepremier. "Tutaj szukamy dodatkowych źródeł dochodów" - dodał.

Wicepremier zapowiedział wzrost przychodów z CIT do blisko 30 mld zł, z VAT do 143 mld zł (o 11 proc.) czy akcyzy do 69 mld zł (o 6 mld zł). Minister dodał, że w przyszłym roku podatki w stosunku do PKB mają osiągnąć poziom 15,4 proc. Przypomniał, że w 2007 r. było to 16,8 proc., natomiast w momencie, kiedy PiS przejmowało władzę ten poziom wynosił 13,5 proc. "To 50 do 70 mld zł, których nie ma" - zaznaczył Morawiecki.

Minister dodał, że w przypadku PIT wzrost dochodów jest szacowany na poziomie nominalnego przyrostu płac, czyli 5 proc. "W tej wysokości zakładamy przyrost PIT dla budżetu centralnego na poziomie 51 mld zł, dla budżetu gmin, województw i powiatów łącznie do - 95 mld zł" - mówił.

Oszczędności na obsłudze długu

Na kosztach obsługi długu państwo zaoszczędzi w przyszłym roku 1,4 mld zł, a oszczędności te będzie można przeznaczyć na potrzeby ważne ze społecznego i gospodarczego punktu widzenia - zapewnił Morawiecki.

Zaznaczył, że dług publiczny jest bardzo ważnym parametrem budżetu. "W przyszłym roku koszty obsługi długu mają zmaleć o 1 mld 400 mln zł, czyli chcemy lepiej zarządzać długiem, po to, żeby mniej płacić za obsługę tego (długu - PAP)" - powiedział. Poinformował, że na koniec tego roku dług publiczny wyniesie 954 mld zł, a na koniec przyszłego roku sięgnie 1 bln 21 mld zł.

Morawiecki wyjaśnił, że zgodnie z planem obsługa tegorocznego długu ma pochłonąć ok. 31,8 mld zł, a w przyszłym roku będzie kosztować państwo 30,4 mld zł, co oznacza spadek o 1,4 mld zł. "To bardzo ważne, bo te środki są również de facto oszczędnością i te środki - niebagatelne - możemy przekazać na różne potrzeby bardzo ważne społecznie i gospodarczo" - mówił.

Zgodnie z przekazanymi przez niego danymi na koniec tego roku dług publiczny wyniesie 954 mld zł, a na koniec przyszłego roku sięgnie 1 bln 21 mld zł.

Inwestycje publiczne mocno w górę

Wicepremier zapowiedział wzrost inwestycji publicznych do 4,4 proc. PKB, co oznacza, że Polska będzie pod tym względem na czwartym miejscu w Europie. "Ponadto, łączne wydatki całego sektora finansów publicznych w tym roku to 41,3 proc. PKB, a w przyszłym 42,5 proc. PKB" - mówił Morawiecki. Zaznaczył, że np. "w szczycie", podczas rządów poprzedniej koalicji w 2010 r. było to 45,6 proc. PKB.

"My, mimo że mamy rząd bardziej prospołeczny, solidarnościowy, tak rekonstruujemy budżet, żeby łączny poziom tych wydatków do PKB był niższy i on jest niższy" - powiedział. Dodał, że to poprawne z punktu widzenia makroekonomii, bowiem w polityce gospodarczej inwestycje publiczne powinny wejść mocniej wtedy, kiedy inwestycje prywatne są mniej efektywne, a właśnie mamy dołek inwestycyjny.

"Wszystko się spina"

Zdaniem Morawieckiego impuls inwestycyjny zaplanowany w budżecie powinien przełożyć się wraz z środkami z budżetu UE na lepszą jakość wzrostu gospodarczego. Wicepremier podkreślił, że rząd będzie starał się utrzymać jak najniższe koszty obsługi długu, żeby mieć w ryzach deficyt.

Zapewnił, że zostanie utrzymana "kotwica budżetowa" i stabilizująca reguła wydatkowa, a to dlatego, że "wiemy, jak bardzo ważna jest interakcja z rynkami finansowymi, jak ważny jest spokój na rynkach finansowych wokół nas".

"Z tej perspektywy zdecydowanie chcemy ten spokój utrzymać" - zadeklarował. Dodał, że to szczególnie ważne, ponieważ tego spokoju brakuje wokół Polski; wskazał m.in. na kryzys migracyjny i Brexit.

Morawiecki podkreślił, że mimo zwiększonych wydatków na wiele pozycji budżetowych, deficyt 3 proc. PKB nie zostanie w 2017 r. przekroczony.

"Jak to możliwe, że to wszystko się spina, w ramach tego deficytu poniżej 3 proc. (PKB-PAP). To jest właśnie ta różnica w modelu wzrostu gospodarczego, który ma z jednej strony być dla przedsiębiorców (...), ale jednocześnie też dla ludzi" - mówił. Jak dodał, nawet w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, który określił jako "mekkę neoliberalizmu", nastąpiła zmiana paradygmatu gospodarczego. "Tam zrozumiano już - ostatnie raporty bardzo wyraźnie o tym świadczą - że nie da się prowadzić dobrze polityki finansowej, fiskalnej i gospodarczej bez społeczeństwa; że społeczeństwo jest nie tylko kluczowym naszym adresatem, ale jednocześnie jest najbardziej kluczową częścią całego ekosystemu, krwioobiegu gospodarczego. I tak rozumiemy cały mechanizm redystrybucji, który rzeczywiście będzie na rekordowym poziomie 32 mld zł" - podkreślił.

"Pan Sławomir Sierakowski (red. nacz. Krytyki Politycznej - PAP), czyli osoba nieszczególnie wspierająca nasz rząd, powiedział nie tak dawno temu, że jeżeli temu rządowi powiedzie się program Rodzina 500 plus, jeżeli powiedzie się program Mieszkanie plus, (...) rozwój gospodarczy, który jednocześnie utrzyma stabilność budżetu i stabilność finansów publicznych, to będzie to delegitymizacja III RP i kompromitacja III RP" - mówił Morawiecki.

"Ja mogę powiedzieć: powiedzie się to, bo w naszym budżecie rzeczywiście mamy i Rodzinę plus i mamy zabezpieczone środki na finansowanie pozostałych wszystkich programów społecznych" - zapewnił.

Według projektu budżetu na 2017 r. wzrost PKB (w ujęciu realnym) ma wynieść 3,6 proc., średnioroczny wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych - 1,3 proc., nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej - 5,0 proc., wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej - 0,7 proc., a wzrost spożycia prywatnego (w ujęciu nominalnym) - 5,5 proc.

Dochody budżetu państwa mają wynieść w 2017 r. 325 mld 426 mln 102 tys. zł, a wydatki 384 mld 771 mln 602 tys. zł. Maksymalny poziom deficytu ustalono na kwotę nie większą niż 59 mld 345 mln 500 tys. zł

Zadłużenie i marnotrawstwo

Projekt ustawy budżetowej na 2017 r. to budżet złamanych szans, to budżet antyobywatelski - przekonywała w środę w Sejmie Elżbieta Borowska w imieniu klubu Kukiz'15. Oceniła, że grzechami głównymi projektu są wzrost zadłużenia i marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Podkreśliła, że postulatem Kukiz'15 jest zakaz uchwalania budżetu z deficytem. "Tylko w tym roku rząd na obsługę długu, na odsetki wyda 30 mld zł. 30 mld złotych wywalonych w błoto, bo 30 mld zł to więcej niż Polska wydaje na wojsko, to dwa razy więcej niż Polska wydaje na szkolnictwo wyższe i to jest sześć razy więcej niż Polska wydaje na naukę" - dodała.

Jej zdaniem o marnotrawstwie publicznych pieniędzy przez obecną ekipę rządową świadczy m.in. przerost zatrudnienia w administracji. "Około 10 mld zł idzie na ZUS i na administrację skarbową. Poborem podatków i wypłatą świadczeń w Polsce zajmuje się ok. 100 tys. urzędników. Młodzi nie wierzą, że kiedykolwiek dostaną emeryturę, więc tutaj należałoby dokonać cieć, np. zlikwidować ZUS, uporządkować emerytury" - przekonywała.

Borowska dodała, że w projekcie budżetu zapisane są takie pozycje jak 85 mln zł na Polską Organizację Turystyczną, czyli - zdaniem posłanki - biuro podróży dla urzędników lub 50 mln zł na subwencje dla partii politycznych

Jako trzeci "grzech główny" przedstawicielka Kukiz'15 wymieniła podwyżki podatków. Posłanka zwróciła uwagę, że w projekcie na 2017 r. nie przewiduje się podniesienia kwoty wolnej od podatku.

Posłanka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska zarzuciła rządowi "najwyższy stopień nieodpowiedzialności". "Zawyżone wpływy podatkowe, które rosną ponad dwukrotnie szybciej niż PKB; przestrzelony poziom PKB, który od ponad roku systematycznie jest korygowany; wątpliwa inflacja, życzeniowe tempo inwestycji, które mają zacząć rosnąć w szalonym tempie, a dotąd tylko spadają. To tylko niektóre mankamenty przyszłorocznego budżetu" - mówiła przedstawicielka Nowoczesnej.

Jej zdaniem proponowany budżet, to nie budżet rozwoju, a "przetrwania".

"Nie dacie rady" - prorokowała. Wskazała, że zakładany deficyt sięga 2,9 proc. PKB i "cudem będzie utrzymać go na tym poziomie". Przestrzegała, że rząd balansuje na krawędzi procedury nadmiernego deficytu, gdyż "nie ma umiaru" i zadłuża kraj w rekordowym tempie.

"30 mld zł to coroczny koszt obsługi długu. (...) Łatwo trwoni się cudze pieniądze, dużo trudniej je spłacić" - mówiła.

Jej zdaniem rząd źle kalkuluje wpływy z podatków. "Miało być 5 mld zł z podatku bankowego, a wyszły 3, miały być 2 mld zł z podatku handlowego, wyszło 0. Tak samo będzie z nową ustawą o VAT" - oceniła.

"Już po roku zwolniliście ministra finansów, bo nie dał rady" - mówiła Hennig-Kloska.

Zarzuciła też rządowi PiS, że m.in. nie spełnił obietnic dotyczących uszczelnienia wpływów z VAT, nie zwiększył kwoty wolnej od podatku, nie "przewalutował kredytów frankowych", nie wrócił do podstawowej składki VAT na poziomie 22 proc., nie wprowadził zerowej stawki VAT na ubranka dla dzieci.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego