– Tak duża dynamika jest sporym zaskoczeniem – komentuje Krystian Jaworski, ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Po pierwsze, oznacza, że przyspieszenie w poziomie wynagrodzeń dotyczy już nie tylko przedsiębiorstw niefinansowych, ale także innych sektorów gospodarki. Po drugie zaś, jest wyższa, niż spodziewał się NBP w listopadowej projekcji inflacji – zaznacza.
W listopadowej projekcji wzrost płac gospodarce w całym 2017 r. oszacowano na 5,1 proc. (GUS podał w piątek, że było to 5,5 proc.), w IV kwartale – jak wyliczają ekonomiści – na około 6,5 proc.
W pierwszych kwartałach ub.r. płace w gospodarce rosły odpowiednio o 4,1 proc. (w I kw. rok do roku), 4 proc. (w II kw.) i 4,9 proc. (w III kw.). Czy przyspieszenie do 7,1 proc. w końcówce roku oznacza też zwiększenie presji inflacyjnej? Tu ekonomiści mają różne opinie.
– Widać, że dynamika płac wyraźnie rośnie i także w tym roku powinna utrzymać się na dosyć wysokim poziomie – zauważa Piotr Piękoś z Pekao. – W sektorze przedsiębiorstw może to być około 8 proc. średnio w roku. Oczekujemy, że będzie oznaczać to presję na wzrost inflacji bazowej. W firmach rosną jednostkowe koszty pracy, a możliwości obniżania rentowności są ograniczone. Narasta więc presja, by zwiększać ceny produktów gotowych – wyjaśnia Piękoś. Zdaniem analityków Pekao w tym roku inflacja konsumencka sięgnie 3 proc., przekroczy cel inflacyjny i Rada Polityki Pieniężnej powinna zareagować podwyżką stóp procentowych w IV kwartale.
– Mechanizm transmisji wzrostu płac na poziom cen na razie z różnych powodów jest ograniczony. I tak pewnie pozostanie w 2018 r. – uważa za to Jaworski. – Wzrost inflacji bazowej hamować też będzie niższa dynamika cen żywności i paliw. W sumie nie spodziewamy się, by RPP zmieniła stopy procentowe do końca tego roku – dodaje.