Obniżka sama w sobie jest zwykle gołębia, ale słowa Powella w trakcie konferencji wskazywały raczej na ostrożność. Ostatecznie Fed sprostał rozbujanym oczekiwaniom rynku, choć wydaje się, że nie jest to koniec nacisków Trumpa na władze Fedu.

FOMC nie tylko ściął stopy, ale również wskazał, że powinno ich być w tym roku więcej. Podniósł oczekiwania wzrostu gospodarczego i wskazał na utrzymanie stopy bezrobocia w ryzach. Fed nie widzi dużego ryzyka inflacji. Rynek najmocniej obawiał się sygnałów recesyjnych, ale tych zabrakło w prognozach. Wobec tego nie przestał pchać indeksów giełdowych w górę. Z drugiej strony sam Powell wskazał, że nie ma pośpiechu z kolejnymi obniżkami, a prognozy na dwa najbliższe lata wskazują jedynie po jednej obniżce w każdym z nich. Oczywiście miałyby one nastąpić po dwóch obniżkach jeszcze w tym roku.

Fed pozostaje niezależny, ale głosowanie i prognozy nowo nominowanego członka zarządu Fedu wskazują, czego naprawdę chciałby Trump. Miran zagłosował za obniżką o 50 pb. oraz wskazał, że widziałby stopy procentowe poniżej 3 proc. w tym roku. Trump walczy z czasem, aby do lutego mieć większość w zarządzie Fedu. To właśnie zarząd akceptuje szefów lokalnych oddziałów banku, którzy rotacyjnie uczestniczą w głosowaniach nad stopami. Jeśli Trump miałby większość swoich ludzi w zarządzie, a dodatkowo lokalnych szefów Fedu, wtedy perspektywa stóp wyglądałaby zupełnie inaczej niż w prognozach. To z kolei ryzyko nie tylko dla całego amerykańskiego długu, ale również wiarygodności dolara.