Ostatnie dni w dobitny sposób uwypukliły rosnącą rozbieżność między siłą amerykańskich benchmarków a słabością, która zapanowała na warszawskim parkiecie. Podczas gdy za oceanem byki wciąż testują kluczowe opory, na Giełdzie Papierów Wartościowych inicjatywa zdaje się powracać w ręce niedźwiedzi.

Indeks S&P 500, napędzany wiarą w luzowanie polityki przez Fed, konsekwentnie testuje silny, średnioterminowy opór Fibonacciego: 6646-6670 pkt, demonstrując odporność na negatywne sygnały płynące z gospodarki. Tymczasem polski, szeroki indeks WIG, po nieudanej próbie ataku na adekwatną zaporę podażową: 111036-112090 pkt, wyraźnie się od niej oddalił, przybliżając tym samym do wybronionego kilka tygodni temu wsparcia technicznego: 103400-103500 pkt. Jest to niezwykle ważny punkt odniesienia. Można zaryzykować tezę, że ewentualne przełamanie wymienionej strefy mogłoby stać się kolejnym, silnym bodźcem dla sprzedających, zapowiadając również słabszą końcówkę roku na GPW.

Niewątpliwie siła amerykańskiego rynku zbudowana jest niemal w całości na jednym filarze: wierze w skuteczność działań Rezerwy Federalnej. W środę, zgodnie z oczekiwaniami, Fed wznowił cykl obniżek stóp proc., tnąc je o 25 punktów bazowych i sygnalizując gotowość do dalszych działań. Oficjalnym powodem jest rosnące ryzyko jeszcze większej niestabilności na rynku pracy.

Rodzi to jednak fundamentalne pytanie, które zdaje się być ignorowane przez euforycznie nastawionych inwestorów z Wall Street. Czy rynek, ciesząc się z perspektywy tańszego pieniądza, nie zapomina, że obniżki stóp są odpowiedzią na realne i pogłębiające się problemy gospodarcze? Czy wiara w to, że luzowanie polityki rozwiąże wszystko, nie okaże się pułapką, gdy uporczywa inflacja i ewidentnie słabnący rynek pracy w końcu zaczną negatywnie wpływać na zyski spółek? Być może relatywna słabość WIG-u jest właśnie wczesnym sygnałem ostrzegawczym, że globalny optymizm budowany jest obecnie na dość kruchych fundamentach. Chyba że, jak przekonuje spora część analityków, rewolucja AI jest siłą napędową zdolną ignorować wszelkie słabości makroekonomiczne i samodzielnie ciągnąć rynki na kolejne, nowe szczyty.