Tym samym główna miara inflacji nad Balatonem po raz pierwszy od stycznia 2013 r. przewyższyła cel inflacyjny Narodowego Banku Węgier (NBH), ustalony na 3 proc. Także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej połączenie szybkiego wzrostu gospodarczego z niską inflacją stało się już tylko wspomnieniem. Wyjątkiem jest Polska.
W Czechach, gdzie bank centralny ma za zadanie utrzymywanie inflacji na poziomie 2 proc. rocznie, w maju (to ostatnie dostępne dane) sięgnęła ona 2,2 proc. W Rumunii od marca dynamika cen konsumpcyjnych przewyższa 5 proc. rok do roku, podczas gdy cel inflacyjny jest tam taki sam jak w Polsce, wynosi 2,5 proc. W każdym z tych państw przyspieszenie inflacji odzwierciedla nie tylko wzrost cen ropy naftowej, ale też krajowe czynniki cenotwórcze. Tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, na Węgrzech ustabilizowała się w okolicy 2,5 proc., po silnym wzroście w II połowie ub.r. W Czechach w maju zbliżyła się do 2 proc. Tymczasem w Polsce lekkiemu wzrostowi dynamiki CPI w ostatnich miesiącach (z 1,3 proc. rok do roku w marcu do 1,9 proc. w czerwcu) towarzyszył spadek inflacji bazowej. W czerwcu wyniosła ona, jak szacują ekonomiści, 0,5–0,6 proc. rok do roku.
Te porównania mogą być mylące, bo dotyczą krajowych wskaźników inflacji, które mają nieco inną konstrukcję. Ale zharmonizowany indeks cen konsumpcyjnych (HICP), obliczany przez Eurostat dla wszystkich państw UE według tej samej metodologii, także pokazuje rozbieżne tendencje cenowe w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. W maju różnica między roczną dynamiką HICP w wersji bazowej (bez cen żywności, energii i używek) była w Polsce o 1,5–1,6 pkt proc. niższa niż w Czechach i na Węgrzech (patrz wykres).
Pod koniec czerwca Jerzy Hausner, były członek Rady Polityki Pieniężnej, powiedział na antenie radia TOK FM, że sprzeczne z intuicją zachowanie inflacji w Polsce budzi wątpliwości co do jakości danych GUS. Ekonomiści dostrzegają jednak kilka wyjaśnień niskiej dynamiki cen konsumpcyjnych w Polsce. Wskazują m.in. na większą niż w innych krajach regionu konkurencję w handlu detalicznym, a także na duży napływ imigrantów na polski rynek pracy, który tłumi dynamikę wynagrodzeń. W efekcie większość ekonomistów podziela prognozy NBP, wedle których inflacja jeszcze długo będzie poniżej celu tej instytucji. W efekcie RPP będzie podtrzymywała deklaracje, że stopy procentowe mogą pozostać na obecnym poziomie nawet do 2020 r. Nie będzie jednak w tej postawie osamotniona. Także NBH nie planuje bowiem na razie zmian w polityce pieniężnej, choć główna stopa procentowa nad Balatonem jest niższa (0,9 proc.) niż nad Wisłą (1,5 proc.). Na drugim biegunie są banki centralne Rumunii i Czech, które rozpoczęły już zaostrzanie polityki pieniężnej. W Czechach główna stopa procentowa po podwyżce z końca czerwca wynosi 1 proc. i po raz pierwszy od co najmniej 20 lat jest wyższa niż na Węgrzech. W przyszłym roku, jak przewiduje większość ekonomistów, stopy procentowe w Czechach będą także wyższe niż w Polsce.