We wrześniu trzeci raz z rzędu spadł wskaźnik PMI, wyrażający koniunkturę w polskim przemyśle przetwórczym. Znalazł się w efekcie najniżej od niemal dwóch lat, bardzo blisko poziomu, który oznaczałby stagnację tego sektora. Czy to jest zwiastun tego, co czeka całą polską gospodarkę?
Piotr Bujak: Nie do końca. Przemysł przetwórczy odpowiada tylko za nieco ponad 20 proc. wartości dodanej tworzonej w polskiej gospodarce. Dlatego historycznie korelacja PMI z dynamiką PKB nie była zbyt ścisła. Na przykład w I połowie 2017 r. PMI zapowiadał hamowanie gospodarki w II połowie roku, a faktycznie wzrost PKB przyspieszył wtedy niespodziewanie powyżej 5 proc. rok do roku. Nawet gdyby PMI bardzo precyzyjnie pokazywał to, co dzieje się w przemyśle, to i tak ostatnie odczyty tego wskaźnika nie pozwalałyby na ocenę, że bliska stagnacji jest cała gospodarka, szczególnie zaś duży i szybko rosnący sektor usług. Ale PMI nie jest jedynym wskaźnikiem obrazującym koniunkturę w przemyśle. Alternatywne wskaźniki GUS i Eurostatu nie potwierdzają zaś, że przemysł tak ostro hamuje.
Gospodarka nie będzie hamowała czy będzie hamowała, ale nie tak gwałtownie, jak sugeruje PMI?
Hamowanie polskiej gospodarki było spodziewane już w II kwartale br. Wtedy jednak wzrost PKB utrzymał się jeszcze powyżej 5 proc. rok do roku. Miniony kwartał niemal na pewno przyniósł spowolnienie wzrostu PKB poniżej tego poziomu, zapewne do około 4,7 proc.