Kwiecień, jak sugeruje PMI, był już szóstym miesiącem z rzędu recesji w polskim przemyśle przetwórczym. W innych danych jak dotąd nie było jednak widać nawet śladu tej dekoniunktury. Ta rozbieżność powinna utrzymać się też w maju, gdy publikowane będą dane dotyczące wyników polskiej gospodarki w kwietniu.
Więcej zapasów, mniej pracowników
Jak obliczyła firma IHS Markit, PMI w polskim przemyśle wzrósł w kwietniu do 49 pkt z 48,7 pkt w marcu. To odczyt najwyższy od listopada, a zarazem zbliżony do mediany przewidywań ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". Wciąż jednak wskaźnik ten, bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw, utrzymuje się poniżej 50 pkt. To teoretycznie oznacza, że aktywność w przemyśle maleje w ujęciu miesiąc do miesiąca.
Ankietowane przez IHS Markit polskie firmy przemysłowe zgłosiły w kwietniu m.in. kolejny spadek wartości zamówień, choć mniejszy niż w poprzednich miesiącach. To efekt załamania zamówień z zagranicy, których ubywało już dziewiąty miesiąc z rzędu, a skala tego zjawiska należała do największych od dekady. Przedsiębiorstwa odnotowały w rezultacie czwarty z rzędu wzrost zapasów wyrobów gotowych. Ich reakcją na pogorszenie koniunktury była największa od sześciu lat redukcja zatrudnienia.
Ankiety kontra fakty
Ten obraz sytuacji w polskim przemyśle jest zrozumiały w świetle tego, co dzieje się w tym sektorze w Niemczech, które są głównym partnerem handlowym Polski. Tam w kwietniu PMI wzrósł tylko minimalnie (do 44,4 pkt) w porównaniu z marcem (44,1 pkt), gdy znalazł się najniżej od sześciu lat. Nad Renem recesja w przemyśle jest też jednak widoczna w tzw. twardych danych dotyczących produkcji sprzedanej przemysłu. Tymczasem w Polsce produkcja rośnie niewiele wolniej niż w 2018 r., który był dla przetwórstwa przemysłowego bardzo udany.
Jeśli wierzyć ankietowanym przez „Parkiet" ekonomistom, nie inaczej było w kwietniu. Przeciętnie szacują oni, że produkcja sprzedana przemysłu zwiększyła się w minionym miesiącu o 8,1 proc. rok do roku, po 5,6 proc. w marcu. Te szacunki odzwierciedlają m.in. korzystny układ kalendarza (kwiecień liczył w tym roku o jeden dzień roboczy więcej niż w ub.r., podczas gdy marzec miał w tym roku o jeden dzień roboczy mniej), ale też coraz powszechniejsze przekonanie ekonomistów, że polski przemysł jest odporny na wpływ dekoniunktury w strefie euro.