Po dobrym otwarciu nastąpiło wyciszenie nastrojów. Wtorek był dniem wolnym i gdy w środę większość rynków europejskich dynamicznie rosła, warszawskie indeksy zachowywały się raczej spokojnie przez resztę tygodnia. W przypadku dużych spółek oznaczało to pewne okopanie się nieco powyżej poziomu 3000 punktów, ale jak na razie nic więcej.
Dużo więcej działo się za Oceanem, gdzie indeksy amerykańskie po słabym początku miesiąca powróciły na ścieżkę wzrostów, jakkolwiek był to powrót zdecydowanie mniej zdecydowany i wyraźnie widać, że rynek zbliża się do momentu przesilenia. Coraz silniej przebijają się głosy o przewartościowaniu części spółek AI. W ostatnich dniach głównym zwycięzcami pozostają producenci półprzewodników, w przypadku pozostałych spółek powiązanych z boomem AI entuzjazm jest cokolwiek mieszany. Niemniej jednak nawet Nvidii nie ominęły w ostatnich dniach zauważalne spadki, spółka straciła niemal 7 proc. kapitalizacji w ciągu ostatnich 10 dni. Ostatnie miesiące pokazują, że pesymizm nie potrwa długo. Jednak stanowi on mocne przypomnienie, że wczesne lata rozwoju sztucznej inteligencji stanowią wyzwanie dla inwestorów przyzwyczajonych do mierzenia zysków w perspektywie 12 miesięcy. Generatywna sztuczna inteligencja wymaga ogromnych centrów danych oraz najnowocześniejszych układów scalonych i szaf serwerowych, których budowa nie przebiega szybko. Firmy będące obecnie u podstaw rozwoju sztucznej inteligencji mówią o latach – w liczbie mnogiej – wciąż przed nimi duże inwestycje. W tym otoczeniu nawet firmy publikujące solidne wyniki finansowe nie uniknęły negatywnej reakcji inwestorów. Akcje Mety po publikacji mocnego raportu za III kwartał straciły już 17 proc., głównie z uwagi na informacje o zwiększonych wydatkach inwestycyjnych. Kolejnym, wspominanym już przykładem niech będzie Palantir, gdzie cena do zysku powyżej 250 wystraszyła ostatnio inwestorów przy okazji publikacji bardzo dobrych rezultatów. Oczywiście istnieją realne powody, by martwić się o trwałość tego boomu. Najważniejszym z nich jest ten, że wydatki na infrastrukturę obliczeniową AI znacznie przewyższają przychody z tej dziedziny, a przepaść ta pogłębia się z dnia na dzień. I nikt oczywiście nie ma wątpliwości, że moment tej monetyzacji w końcu nastąpi, ale będzie on mocno rozłożony w czasie. Mam tu oczywiście na myśli sprzedaż gotowych rozwiązań końcowemu klientowi, w jakiejkolwiek formie ta technologia będzie wykorzystywana. Jak już wspomniałem, obawy o monetyzację nie dotyczą jak na razie producentów półprzewodników, dzięki stale rosnącym wydatkom inwestycyjnym pozostałych graczy. Kolejnym źródłem obaw jest ogromna dźwignia finansowa potrzebna do sfinansowania ogromnych ambicji największych graczy na rynku sztucznej inteligencji. Według raportu Goldman Sachs, firmy związane ze sztuczną inteligencją wyemitowały w tym roku obligacje korporacyjne o wartości 139 miliardów dolarów, co stanowi około 9 proc. wszystkich emisji o ratingu inwestycyjnym i wzrost o 23 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Na ten moment wycena największych podmiotów z branży AI nie jest jeszcze astronomiczna. Średni wskaźnik cena/zysk dla indeksu Nasdaq Composite, w którym dominują spółki technologiczne, wynosi około 29 – to z pewnością wysoka wartość, ale nie astronomiczna jak na grupę rozwijających się firm. W 2021 r., na rok przed boomem na sztuczną inteligencję, wskaźnik ten przekroczył 32. Jednak po trzech latach z rzadka przerywanych wzrostów, dynamicznych inwestycji i braku jasnego modelu biznesu, pozwalającego realnie monetyzować zyski z tej w dalszym ciągu bardzo młodej technologii, okresowe znużenie inwestorów nie powinno dziwić. Czy doprowadzi ono do rynkowej korekty, czy tylko chwilowej stagflacji wzrostów, trudno na ten moment odpowiedzieć.