Obniżamy prognozę wzrostu PKB w tym roku z 5 do 4,6 proc. – ogłosili w środę ekonomiści mBanku w reakcji na lipcowe dane dotyczące koniunktury w przemyśle i budownictwie.
Nowa prognoza nadal należy do dość wysokich. Przeciętnie ekonomiści spodziewają się wzrostu PKB Polski w tym roku o 4,4 proc. Decyzja analityków mBanku jest jednak symptomatyczna. Pokazuje, że nawet najwięksi optymiści pogodzili się z hamowaniem gospodarki. Nadal jednak wszystko wskazuje na to, że spowolnienie będzie łagodne.
Eksport wciąż mocny
Jak podał w środę GUS, produkcja sprzedana przemysłu wzrosła w lipcu o 5,8 proc. rok do roku, po zniżce o 2,7 proc. w czerwcu. Z kolei produkcja budowlano-montażowa zwiększyła się w lipcu o 6,6 proc. rok do roku, po zniżce o 0,7 proc. miesiąc wcześniej.
Zgodnie z jednomyślnymi ocenami ekonomistów czerwcowa słabość polskiej gospodarki okazała się przejściowa. Na koniunkturę negatywnie wpływały wtedy fala upałów oraz niekorzystny układ kalendarza (miesiąc liczył o dwa dni robocze mniej niż przed rokiem, a układ dni wolnych sprzyjał urlopom). Odbicie aktywności w gospodarce było jednak nieco rozczarowujące. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie szacowali, że produkcja przemysłowa zwiększyła się w lipcu o 6,3 proc. rok do roku, a produkcja budowlana o 7,3 proc. rok do roku.
Lipcowe odczyty wypadają również słabo w zestawieniu z wynikami gospodarki w pierwszych pięciu miesiącach roku. W tym okresie produkcja budowlana rosła średnio w tempie 11,2 proc. rocznie, a produkcja przemysłowa w tempie 7,1 proc. rocznie, a więc nawet szybciej niż w latach 2017–2018. To kontrastowało z trwającą już od niemal roku recesją w przemyśle Niemiec, głównego partnera handlowego Polski. – Przemysł zrzucił pancerną zbroję – napisał w komentarzu do środowych danych Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, nawiązując do dotychczasowej odporności polskiego sektora przemysłowego na spowolnienie za Odrą.