W lutym sprzedaż detaliczna w ujęciu realnym (przy założeniu stałości cen) zwiększyła się o 7,3 proc. rok do roku, po 3,4 proc. w styczniu. Ten wynik przebił najbardziej optymistyczne prognozy ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet". Przeciętnie spodziewali się oni odczytu na poziomie 4,1 proc.
Epidemia koronawirusa doprowadziła do zamknięcia części sklepów, szczególnie w centrach handlowych. Już wcześniej jednak, gdy w Polsce pojawiły się pierwsze zachorowania na Covid-19, część konsumentów wstrzymywała się zakupami innymi niż te pierwszej potrzeby. Z drugiej strony sklepy spożywcze oraz apteki doświadczyły istnego szturmu.
Dane PKO BP dotyczące płatności kartami sugerują, że przez kilka dni w drugim tygodniu marca (9-15 marca) wartość transakcji kartami w sklepach spożywczych była dwukrotnie wyższa niż zwykle w tym okresie. Podobnie było w aptekach. Ale już w minioną sobotę Polacy najwyraźniej skończyli kumulowanie zapasów, bo wartość transakcji wróciła do normy.
Statystyka sprzedaży detalicznej dotyczy tylko sklepów zatrudniających co najmniej 10 osób i nie obejmuje usług. Z tego powodu nie daje wiarygodnego obrazu trendów w szeroko rozumianej konsumpcji. A ta pod wpływem epidemii prawdopodobnie mocno wyhamuje, choćby ze względu na zamknięcie wielu punktów usługowych oraz lokali gastronomicznych.
Ekonomiści z banku Credit Agricole na początku tego tygodnia prognozowali, że w II kwartale wydatki konsumpcyjne w Polsce spadną o 3 proc. rok do roku. Tak silnego tąpnięcia konsumpcji nie było w Polsce od co najmniej 25 lat.