Nie będzie powrotu wiosennych restrykcji

Gościem Grzegorza Siemionczyka w środowym wydaniu programu „Prosto z parkietu” był dr Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.

Publikacja: 23.09.2020 17:42

Nie będzie powrotu wiosennych restrykcji

Foto: parkiet.com

Aktywność we wszystkich głównych sektorach polskiej gospodarki w sierpniu rozczarowała. Wolniej od oczekiwań rosły produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna, szybciej spadała produkcja budowlana. Tymczasem odrabianie strat z okresu zamknięcia gospodarki wiosną br. jeszcze się nie skończyło. Dlaczego ożywienie zatrzymało się na półmetku?

Taki rozwój sytuacji jest zbieżny z tym, czego oczekiwaliśmy. Można powiedzieć, że zostały zerwane nisko wiszące owoce ożywienia. Jeśli przeanalizujemy ożywienie w przekroju sektorowym, to zobaczymy, że w przemyśle i handlu ono miało V-kształtny przebieg. Do poziomu produkcji i sprzedaży z lutego brakuje już niewiele. Inaczej jest w sektorze budowlanym, a także w gastronomii, hotelarstwie i transporcie. I to się raczej szybko nie zmieni biorąc pod uwagę to, jak na te sektory wpływa pandemia. Po okresie nadrabiania zaległości w produkcji i w wydatkach konsumentów weszliśmy więc w okres, w którym główną rolę będą odgrywały takie czynniki, jak duża niepewność co do rozwoju pandemii i wolniejsze tempo wzrostu dochodów gospodarstw domowych. Skutek jest taki, że po szybkim odbiciu aktywności przyszedł czas na trend boczny, który potrwa kilka miesięcy, a może nawet kwartałów.

Na początku września zrewidowaliście swoje prognozy dla polskiej gospodarki. Oceniliście, że PKB Polski spadnie w br. o 3,1 proc., zamiast o ponad 4. Ta rewizja nie była przedwczesna?

Nie. Sierpniowe dane nie unieważniają naszej oceny, że III kwartał rozpoczął się dla polskiej gospodarki dobrze. Jeśli porównamy sytuację do dołów, które wyżłobiliśmy w II kwartale, to dane z lipca i sierpnia sugerują, że możemy oczekiwać wzrostu PKB o 6,5–7 proc. kwartał do kwartału w ujęciu odsezonowanym. Rok do roku spodziewamy się spadku PKB o około 3 proc., może nieco mniej. I podobnie będzie w IV kwartale.

Kiedy pandemia wybuchła, można było liczyć na to, że po krótkotrwałym załamaniu PKB nie tylko wróci szybko do poziomu sprzed kryzysu, ale też na przedkryzysową ścieżkę wzrostu. W świetle twoich prognoz tak się nie stanie...

Nie sądzę, abyśmy w najbliższych latach wrócili do poprzedniego trendu. Sporym osiągnięciem będzie powrót PKB do poziomu z końca 2019 r. przed końcem 2021 r. Później być może będziemy rośli w takim samym tempie jak przed kryzysem, ale powrót na przedkryzysową ścieżkę wzrostu wymagałby znacznie większych zwyżek PKB, o ponad 5 proc. przez dwa lub trzy lata. To raczej nie jest możliwe.

Dlaczego? Europejski Fundusz Odbudowy nie będzie wystarczającym impulsem rozwojowym?

Temu ten fundusz ma służyć, ale trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że im większy strumień produkcji wytwarza gospodarka, tym więcej trzeba, aby popchnąć ją na poprzednie tory. Pieniądze z tego funduszu mogą dodać 1,5–2 pkt proc. do dynamiki PKB. Biorąc pod uwagę to, że bez tego impulsu perspektywy wzrostu polskiej gospodarki w 2021 i 2022 r. nie są bardzo dobre, szacujemy, że w przyszłym roku PKB wzrośnie maksymalnie o około 5 proc. Ale potem bardzo trudno będzie utrzymać taką dynamikę wzrostu. W poprzednich latach osiągnęliśmy taki wynik dzięki korzystnemu zbiegowi okoliczności, na który złożyła się stymulacja fiskalna i dobra koniunktura w globalnej gospodarce.

W związku z rosnącą liczbą zachorowań na Covid-19 w Europie narastają obawy, że potrzebny będzie powrót do przynajmniej częściowych ograniczeń aktywności ekonomicznej. Tak można rozumieć nerwową atmosferę na rynkach finansowych w ostatnich dniach. Na ile uzasadnione są te obawy?

Moim zdaniem obawy o powrót do takich ograniczeń, z jakimi mieliśmy do czynienia wiosną, są nieuzasadnione. Obecna fala zachorowań różni się pod kilkoma względami od pierwszej. Mniejszy jest odsetek chorych wymagających hospitalizacji, mniejsza jest też śmiertelność. Wygląda na to, że rządy dokonały dużego postępu w zakresie sposobu walki z epidemią. Jeśli spojrzymy na mapę zachorowań w Polsce, to zobaczymy, że mamy tylko pojedyncze ogniska. Tak samo jest w innych krajach Europy. W takiej sytuacji trudno oczekiwać, żeby rządy decydowały się na zamykanie całych gospodarek. W naszych prognozach spodziewamy się tego, że pandemia będzie dalej dezorganizowała życie gospodarcze i społeczne, bo fabryki będą stawały, szkoły będą zamykane, pracodawcy będą mieli problem z dostępnością pracowników itp. Ale to nie jest taki skok na główkę, z jakim mieliśmy do czynienia wiosną. Nauczyliśmy się żyć z wirusem.

Nawet jeśli ograniczenia będą punktowe, to nadal lawinowo będzie rosła liczba osób objętych kwarantanną. W Polsce jest ich już ponad 120 tys. Czy sądzisz, że to może stłumić konsumpcję, która akurat odbudowała się relatywnie szybko?

Jeśli ktoś założył w swoich prognozach, że ścieżka konsumpcji się wypłaszczy w najbliższych miesiącach, to nie ma powodu, aby je rewidować. My takie założenie przyjęliśmy. Rosnąca liczba zachorowań na Covid-19 nie jest przecież dużym zaskoczeniem. A duża część osób przebywających na kwarantannie jest w stanie świadczyć pracę zdalnie. To raczej nie rozłoży gospodarki na łopatki.

Obawy o konsekwencje drugiej fali pandemii doprowadziły też do zauważalnego osłabienia złotego. To tylko epizod czy początek trendu?

Poprzednie epizody awersji do ryzyka w trakcie pandemii nie trwały zbyt długo. Strach inwestorów jest podyktowany rosnącą liczbą zachorowań na Covid-19 w Europie. Jeśli rządy zdecydują się w związku z tym na jakieś punktowe restrykcje, to ta liczba zacznie znów maleć. Wtedy rynki wrócą do bardziej optymistycznej równowagi, a złoty odrobi straty. Jeśli z kolei sytuacja zacznie się wymykać spod kontroli, to pojawi się inny czynnik stabilizujący: reakcja polityki pieniężnej i fiskalnej. Już w momencie, gdy stopy w Polsce spadły do zera, ocenialiśmy, że złoty nie będzie z tego tytułu słabszy, ale będzie bardziej zmienny. I to właśnie teraz obserwujemy. Nie ma natomiast fundamentalnych powodów, aby polska waluta była istotnie słabsza.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego