Ubiegły rok to zamrożenie działalności wielu firm, wzrost obrotu bezgotówkowego, a także mniejszy ruch granicznych, co ograniczyło przemyt np. papierosów. Takie czynniki powinny wpływać na ograniczenie rozmiarów szarej strefy.
– Ale jednocześnie mieliśmy do czynienia z kryzysem gospodarczym, co oznacza, że więcej firm ucieka w gospodarkę cienia, szukając oszczędności w postaci unikania płacenie podatków i innych danin publicznych – mówił na wtorkowej konferencji Jacek Fundowicz, wiceprezes Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, podczas prezentacji raportu „Szara Strefa 2021 r.".
Negatywy przeważyły
Dodatkowo można było zauważyć, że o ile wiosną większość przedsiębiorców dostosowała się do ograniczeń przeciwpandemicznych, o tyle później, by utrzymać się przy życiu, jakaś część wyłamywała się spod restrykcji. Część zaczęła w ogóle prowadzić działalność nierejestrowaną, część wymyślała sposoby na omijanie zakazów (np. wynajem pokoi w kwaterach jako schowków na sprzęt narciarski).
– Można też podejrzewać, że w niektórych obszarach wzrosło zatrudnienie na czarno, zwłaszcza w tych, których nie objęła pomoc z tarcz antykryzysowych – zauważył Fundowicz.
W sumie te negatywne efekty pandemii były zdaniem IPAG przeważające i szara strefa w Polsce wzrosła i to dosyć mocno. W 2020 roku jej rozmiary mogły sięgnąć ok. 447 mld zł. To o 6,6 proc. więcej niż przed rokiem, zwiększył się także jej udział w PKB – do 18 proc. z 17,2 proc. rok wcześniej.