Jak podał we wtorek GUS, sprzedaż detaliczna w ujęciu realnym (czyli w cenach stałych) wzrosła w listopadzie o 12,1 proc. rok do roku, najbardziej od maja, po zwyżce o 6,9 proc. w październiku. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści spodziewali się, że wzrost sprzedaży przyspieszył. Przemawiał za tym m.in. bardziej korzystny układ kalendarza (listopad w 2021 r. liczył tyle samo dni roboczych co w 2020 r., a październik miał o jeden taki dzień mniej niż rok wcześniej), ale też niska baza odniesienia. W listopadzie 2020 r., w związku z drugą falą epidemii Covid-19, w handlu detalicznym obowiązywały liczne restrykcje. Mimo to, ekonomiści przeciętnie oceniali, że sprzedaż w minionym miesiącu wzrosła o 8,7 proc. Tylko jeden z 22 uczestników ankiety spodziewał się jej zwyżki o ponad 12 proc. rok do roku.
Po wyeliminowaniu wpływu czynników sezonowych, sprzedaż detaliczna wzrosła w listopadzie aż o 2,5 proc. w stosunku do października, gdy z kolei wzrosła o 1,2 proc. To najlepszy wynik od maja br., gdy ruch w sklepach zwiększyło otwarcie galerii handlowych i sklepów wielkopowierzchniowych. Tym samym realna sprzedaż znalazła się już o ponad 6,5 proc powyżej poziomu z lutego 2020 r., ostatniego miesiąca przed wybuchem pandemii, i o ponad 8,5 proc. wyżej niż w listopadzie 2019 r. W ocenie ekonomistów z mBanku, sprzedaż wróciła też do trendu wzrostowego sprzed pandemii. To oznacza, że handel detaliczny odrobił już w pełni kryzysowe straty.
Jeszcze bardziej spektakularne są zwyżki sprzedaży w cenach bieżących. W listopadzie była ona aż o 21,2 proc. wyższa niż przed rokiem, po wzroście o 14,4 proc. w październiku. To oczywiście efekt najwyższej od 20 lat inflacji. Ceny w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób – tylko takie są objęte statystyką sprzedaży detalicznej – wzrosły w listopadzie o około 8 proc. rok do roku, po zwyżce o około 7 proc. miesiąc wcześniej. Dla porównania, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w tym czasie o 7,8 proc. rok do roku.
Część ekonomistów uważa, że wysoka inflacja zacznie z czasem tłumić popyt konsumpcyjny, bo ograniczy siłę nabywczą konsumentów. Na razie jednak tego zjawiska nie widać. W listopadzie mocno wzrosła sprzedaż dóbr trwałego użytku, która uchodzi za barometr nastrojów konsumentów. Sprzedaż mebli oraz sprzętu RTV i AGD była o 10,3 proc. wyższa niż przed rokiem, podczas gdy w październiku ledwie drgnęła. Ponownie zdumiewająco mocno, aż o 55,8 proc. rok do roku po 29,3 proc. w październiku, wzrosła sprzedaż tekstyliów, odzieży i obuwia.