Po kapitalnym otwarciu nowego tygodnia na GPW i rekordach indeksów, które obserwowaliśmy w poniedziałek, chwilowe schłodzenie nastrojów, którego doświadczyliśmy we wtorek wydaje się czymś zupełnie naturalnym. Nasz rynek wykonał krok w tył, co nie zmienia jednak faktu, że pozostajemy nadal blisko szczytów.

Chęć realizacji zysków była widoczna od początku wtorkowych notowań. Już w pierwszych fragmentach sesji podaż mocniej przycisnęła, a WIG20 tracił 0,7 proc. Cofnięcie, chociaż mniejsze widać było także na innych europejskich rynkach. To, że nasz rynek spadał mocniej też ciężko uznać za jakiś sygnał ostrzegawczy. W poniedziałek przecież brylowaliśmy na europejskiej mapie.

Tym razem mieliśmy jednak do czynienia z odwróceniem ról. WIG20 przez cały dzień był pod presją podaży i w zasadzie nie było momentu, w którym można byłoby uwierzyć, że byki będą w stanie coś poważniejszego ugrać. Nie pomogli w tym również Amerykanie, którzy rozpoczęli wtorkowy handel od przeceny. Było więc jasne, że sesja na GPW zakończy się zwycięstwem niedźwiedzi. WIG20 ostatecznie stracił na wartości 1,1 proc. Ledwo co udało mu się więc utrzymać poziom 3100 pkt. zdobyty w poniedziałek.

CCC znów pod ostrzałem

We wtorek zabrakło spółek, które mogłyby pociągnąć indeksy. W piątek była to firma LPP. W poniedziałek dołączyła do tego spółka CCC. Ta druga przeżywała we wtorek dużo cięższe chwile i momentami traciła na wartości około 8 proc. Wyraźnie taniały także walory Orlenu czy też Orange Polska.

Na rynku walutowym znów za to widzieliśmy słabość dolara, co pomagało złotemu. Za dolara trzeba 3,58 zł. Wycena euro oscylowała przy poziomie 4,21 zł.