Wtorkowa sesja to sesja niewykorzystanych okazji. WIG20 przez długi czas był bowiem na wyraźnym plusie, ale byki ostatecznie roztrwoniły niemal całą zdobytą przewagę.
Co prawda wtorek na GPW przywitał nas kolorem czerwonym, ale niedźwiedzie szybko zostały zepchnięte do defensywy. Po dwóch godzinach handlu WIG20 znalazł się około 0,8 proc. nad kreską. Świetnie prezentowały się m.in. banki, które były jego motorem napędowym. Co więksi optymiści rynkowi zaczęli już patrzeć w stronę 2600 pkt. Poziom ten zaczął pojawiać się na horyzoncie, ale jak pokazały kolejne godziny handlu, droga do niego wcale nie jest usłana różami. Byki zamiast bowiem wykonywać kolejne kroki naprzód, złapały zadyszkę. O ile jeszcze do południa ich przewaga była dość wyraźna, tak w kolejnych godzinach handlu topniała ona w oczach. Nie pomagały nam inne europejskie rynki, które borykały się z przeceną, a także silny dolar, który uderzył też w złotego. Inwestorzy obojętnie przeszli z kolei obok wzrostów, jakie zawitały po otwarciu sesji na Wall Street.
Wchodząc na ostatnią prostą notowań WIG20 znów zaświecił na czerwono. Zamiast więc walczyć o wyższe poziomy i śmiało spoglądać w stronę 2600 pkt trzeba było się skupić na tym, by w ogóle zamknąć dzień na plusie. Ostatecznie WIG20 zyskał zaledwie 0,2 proc.
Bitocoin w górę, metale szlachetne w dół
Tak, jak to zostało wspomniane, na rynku walutowym znów mieliśmy silnego dolara, który zyskiwał wyraźnie m.in. w stosunku do walut rynków rozwijających się. Cierpiał więc złoty, ale też i m.in. meksykańskie peso. Presja spadkowa widoczna była także na rynku metali szlachetnych. Wyraźnie na wartości traciło m.in. srebro, które taniało o około 1 proc. schodząc do blisko 29 USD za uncję. W tym otoczeniu wyróżniały się kryptowaluty. Bitcoin po południu zyskiwał 2 proc. i był powyżej 61 tys. USD.