Jak się okazało, poniedziałkowy, symboliczny wzrost indeksu WIG20 to nie było zatrzymanie, a jedynie chwilowa przerwa w spadkach. Te powróciły na nasz parkiet we wtorek. WIG20 cofnął się w okolice 2500 pkt.
Tylko na samym starcie można było mieć nadzieje, że byki wracają do gry. WIG20 zaczął notowania od wzrostów, ale na tym w zasadzie dobre informacje się kończą. Kolejne godziny handlu upływały już pod dyktando sprzedających. W połowie sesji WIG20 tracił już na wartości ponad 1 proc. i zaczęła się walka o utrzymanie poziomu 2500 pkt (a przecież jeszcze kilka dni temu byliśmy przy 2600 pkt).
We wtorek brakowało publikacji makroekonomicznych, które byłyby w stanie wstrząsnąć rynkami. GPW poruszała się więc w rytm wyznaczany przez inne europejskie parkiety, gdzie też dominował kolor czerwony. Sytuacji na Starym Kontynencie nie byli w stanie poprawić nawet inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych, którzy po dniu przerwy wrócili do handlu. Początek notowań na Wall Street przyniósł nieznaczne wzrosty, ale inwestorzy w Warszawie przeszli obok tego faktu obojętnie. Do końca dnia niedźwiedzie kontrolowały sytuację. WIG20 ostatecznie stracił 0,95 proc. W gronie największych spółek jedynie dwie obroniły się przed spadkami (JSW oraz LPP). Grupie spadkowej przewodził z kolei PGE. Akcje tej spółki potaniały 4,5 proc. Spadki nie ominęły też średnich i mały spółek. mWIG40 spadł 0,8 proc., zaś sWIG80 0,02 proc.
Mocny złoty i ropa naftowa
Co się działo na innych rynkach? We wtorek widzieliśmy m.in. siłę złotego, który w relacji do dolara był najmocniejszy od grudnia ubiegłego roku. Ponad 1 proc. drożała ropa naftowa.
Rynek czeka na decyzję OPEC+ w sprawie przedłużenia cięć produkcji. Ta ma zapaść 2 czerwca czyli dzień później niż pierwotnie planowano.