Piątkowa sesja na GPW rozpoczęła się dość sennie. Ta sielanka trwała tylko przez pierwsze minuty. WIG20 podczas nich zyskiwał nawet na wartości. Już jednak w pierwszej godzinie handlu sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Bohaterem, a w zasadzie antybohaterem rynku stała się firma LPP.
Jej akcje zaczęły bardzo mocno tracić na wartości. Przed godz. 10 spadały o około 25 proc. W przypadku firmy wchodzącej w skład WIG20 jest to rzadki przypadek. Co stoi za tym spadkiem? Analitycy firmy Hindenburg Research, która jest jednym z bardziej znanych podmiotów typu „short seller” opublikowali raport w którym postawili tezę, że firma LPP ukrywa fakt, że nie wyszła z rynku rosyjskiego.
Mocna przecena LPP uderza w notowania WIG20. Ten, po początkowych wzrostach, zszedł pod kreskę i przed godz. 10 tracił około 0,7 proc., schodząc jednocześnie poniżej poziomu 2400 pkt. Gdyby nie LPP sytuacja na naszym parkiecie wcale nie wyglądałaby jeszcze tak źle. Większość spółek z WIG20 jest bowiem na plusach. Teraz rynek czeka na reakcję ze strony samej spółki.
Spadki zagościły wczoraj na rynku amerykański. S&P 500 stracił 0,3 proc., podobnie zresztą jak Nasdaq. - Jestot nadzwyczaj skromną przeceną, nawet gdyby danym o PPI nie towarzyszył kolejny słaby raport o sprzedaży detalicznej. Po rewizji bardzo złych danych za styczeń jeszcze dalej w dół odbicie w lutym osiągnęło skalę 0,6 proc. m/m, 0,2pp poniżej prognoz, co traktujemy poważnie, bo bez silniejszych sygnałów pogorszenia na rynku pracy ciężko oczekiwać, by Fed mógł uzasadnić obniżki stóp przy utrzymującej się na podwyższonym poziomie inflacji. Widzi to rynek długu, ponownie zbliżyliśmy się do szczytów rentowności z lutego, ale aktywa ryzykowne lekceważą – nie chodzi tylko o akcje, ale też np. złoto, które po osiągnięciu rekordów niemal się nie skorygowało. Delikatny sygnał zmiany nastawienia zaczynają dawać kryptowaluty, bitcoin powrócił poniżej 70 tys. USD, ale na tym rynku sytuacja może się błyskawicznie odwrócić - wskazuje Kamil Cisowski, analityk DI Xelion.