Kondycja sektora bankowego i straty, jakie poniósł on na posiadanych obligacjach przez wzrost stóp procentowych, jest obecnie głównym czynnikiem ryzyka dla rynków. Ceny akcji znajdują się pod presją, bowiem skala tego zagrożenia to duża niewiadoma.
To jednak skłania banki centralne do złagodzenia podejścia do dalszego zacieśniania polityki monetarnej i w efekcie może stanowić pozytywny impuls dla rynków. O ile na początku marca pojawiły się spekulacje, że Fed może ponownie przyspieszyć tempo podwyżek, to teraz nikt już o tym raczej nie myśli. Za takim scenariuszem dodatkowo przemawia cofnięcie oczekiwań inflacyjnych Uniwersytetu Michigan. Częściej wspomina się, że Fed może nawet powstrzymać się już w marcu od kolejnej podwyżki w trosce o stabilność sektora finansowego. Scenariuszem bazowym pozostaje jednak ćwierć punktu procentowego.
W każdym z ostatnich przypadków, gdy banki miały problemy, powód był inny. Jako pierwszy upadł Silvergate. Spowodowane było to przez załamanie na rynku kryptowalut, gdzie świadczył on swoje usługi. Likwidacja SVB była natomiast związana niewłaściwym zarządzaniem ryzykiem stopy procentowej. Credit Suisse natomiast walczy z restrukturyzacją od dłuższego czasu, co zakończyło się przejęciem przez UBS. Największym zagrożeniem dla sektora bankowego jest run na banki i masowe wyciąganie depozytów. W USA 11 dużych instytucji finansowych ma ulokować 30 mld depozytów w First Republic Bank, co ma na celu uspokojenie opinii publicznej i zahamować efekt domina. Widać, że wszyscy robią co mogą, aby nie dopuścić do kryzysu bankowego.
Dziś ciąg dalszy kłopotów sektora bankowego, bo HSBC traci ponad 6% przez dużą ekspozycje na ryzykowne obligacje. Złoto wychodzi na roczne maksima i dobija do 2000 USD za uncję. Wzrost awersji do ryzyka spycha notowania ropy, a baryłka WTI kosztuje 65 USD za uncję. Złoty w tym środowisku pozostaje relatywnie stabilny, a kurs EURPLNa utrzymuje się blisko 4.70.