Od miesięcy wiadomo, że Europa będzie miała problemy z gazem najbliższej zimy, jednak przez ten czas niewiele udało się zdziałać, aby zapobiec takiej sytuacji. Państwa Unii co prawda podpisały nowe umowy na dostawy gazu z krajami trzecimi, jednak te dostawy nie rozpoczną się od razu i w krótkim terminie będą niewystarczające, żeby zastąpić podaż surowca z Rosji. Jeśli dodamy do tego planowane wstrzymanie przesyłu gazu przez Nord Stream I w przyszłym tygodniu na trzy dni, opóźnienie wznowienia działania terminalu Freeport LNG w USA oraz trwające przeglądy w Norwegii, perspektywy na najbliższą zimę nie są kolorowe. Już teraz wysokie ceny gazu sprawiają, że część spółek, jak na przykład polska Grupa Azoty, ogranicza produkcję. Biorąc pod uwagę, że w niektórych krajach obecne ceny gazu są nawet 15–20 razy wyższe niż średnia dla lat 2010–2020, takie sytuacje będą coraz częstsze.

Magazyny gazu w Europie są zapełnione w ok. 80 proc., co było poziomem nieobserwowanym w całym 2021 r. Te zapasy wystarczą jednak na zaledwie dwa, trzy miesiące przy obecnym zużyciu, zakładając całkowite wstrzymanie dostaw. Chociaż może się to wydawać wystarczające przy ograniczeniu zużycia, to należy pamiętać, że za rok też będzie zima, a uzupełnienie magazynów do w miarę bezpiecznych poziomów bez importu z Rosji może się okazać bardzo trudne.