Wydarzenia na dzisiejszej sesji na warszawskiej giełdzie trudno rozpatrywać inaczej niż w kontekście piątkowych danych o zmianie zatrudnienia w amerykańskiej gospodarce. Przypomnijmy, że informacja o tym, że w listopadzie ubyło zaledwie 11 tys. miejsc pracy zelektryzowała inwestorów i wywołała falę optymizmu na rynkach. Dzisiaj mieliśmy test tego, na ile taka reakcja inwestorów będzie trwała.
Początek sesji okazał się słaby. Podczas gdy w piątek WIG20 wystrzelił w górę o 2,5 proc., to dziś otworzył się 0,7 proc. na minusie. Można to odczytywać jako sygnał nie tyle tego, że inwestorzy zapomnieli już o piątkowych bardzo dobrych danych, lecz raczej jako oznakę tego, że zaczęli głębiej je analizować. Przede wszystkim nasilają się spekulacje na temat tego, co w obliczu szybko poprawiającej się sytuacji gospodarczej zrobi Fed. Analitycy zastanawiają się kiedy w górę pójdą rekordowo niskie stopy procentowe.
Spekulacje na temat kosztów pieniądza doprowadziły zresztą do nietypowego rozwoju wydarzeń na rynku walutowym. Po publikacji piątkowych danych doszło do znacznego umocnienia dolara względem euro, które było kontynuowane także dzisiaj przed południem. To o tyle zaskakujące, że zazwyczaj wzrost „apetytu na ryzyko” powoduje osłabienie, a nie umocnienie dolara. Wytłumaczenie jest takie, że inwestorzy zaczynają obstawiać wzrost stóp w USA, a to byłby czynnik sprzyjający tamtejszej walucie.
Obawy te oraz realizacja zysków po piątkowym wystrzale notowań (który popchnął główne indeksy GPW na tegoroczne szczyty) sprawiły, że WIG20 nie zdołał dziś wyjść na plus. Strata względem piątkowego zamknięcia wyniosła 0,7 proc. Stosunkowo mało, bo tylko 0,1 proc. stracił kojarzony z małymi spółkami indeks sWIG80.
W kontekście spekulacji na temat polityki pieniężnej w USA inwestorzy będą dziś uważnie słuchali wystąpienia szefa Fedu Bena Bernanke, który przed godziną 19 rozpocznie przemówienie w Klubie Ekonomicznym Waszyngtonu (ECW).