Już sam ten fakt pokazuje wyjątkowość ostatnich giełdowych dni. Jest ona jeszcze większa z uwagi na to, że tym razem znaczący rozdźwięk pomiędzy amerykańskim i naszym rynkiem pojawił się w trakcie zwyżek. Wszystkie tegoroczne przypadki dużych różnic 5-sesyjnych zmian pojawiały się natomiast podczas zniżek. To wynika z tego, że u nas inwestorzy zakładają nietrwałość poprawy notowań na giełdzie w Stanach Zjednoczonych.
Obecna sytuacja może też wynikać z wcześniejszej siły, jaką nasz parkiet wykazywał względem rynków światowych. Widać to choćby w porównaniu tegorocznych zmian indeksów rynków wschodzących i dojrzałych z naszym WIG. Podczas gdy ceny akcji u nas poszły górę o blisko 2 proc., to na emerging markets są o ponad 3 proc. niższe niż na koniec 2009 r. (licząc w lokalnej walucie), na giełdach państw dojrzałych walory są o prawie 2 proc. tańsze.
Słabość naszego parkietu w ostatnich dniach jest tym ciekawsza, że S&P 500 pokonał w połowie tygodnia krótkoterminowe wsparcie, jakie znajdowało się przy 1103 pkt. Utrzymywanie się ponad tym poziomem stwarza możliwość dalszego ruchu w górę, nawet w okolice 1160 pkt. Taki zasięg ruchu wynika z wysokości konsolidacji, jaką S&P 500 tworzył na przełomie maja i czerwca. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby, że w kolejnych dniach warszawski parkiet nadrabiałby "zaległości" względem świata.
Alternatywą dla takiego rozwoju wypadków jest wariant, w którym S&P 500 spadnie poniżej 1103 pkt i tym samym zakończy korektę wcześniejszych zniżek na 38,2-proc. ich zniesieniu. Pamiętając, że doszło do niej po dotarciu do silnego średnioterminowego wsparcia, jakim jest lutowy dołek, należałoby ją ocenić jako bardzo słabą.W konsekwencji powinien nastąpić udany atak na minimum z lutego i dalszy ruch w dół przynajmniej do 1007 pkt, gdzie wypada 38,2-proc. zniesienie zwyżek, trwających od wiosny 2009 r. do wiosny tego roku. Odpowiedzią naszego rynku na taki scenariusz byłoby zejście WIG w rejon 35 tys. pkt.
Globalny indeks rynków akcji w piątek po południu miał za sobą dziewięć nieprzerwanych sesji wzrostowych. Tak pomyślna seria w naturalny sposób każe się spodziewać osłabienia notowań na początku kolejnego tygodnia.Problem jednak w tym, że nie ma zbyt wiele miejsca na zniżkę, która nie budziłaby obaw przed powrotem gorszych nastrojów na dłużej. U nas kluczowe wsparcie wypada przy 40 tys. pkt dla indeksu WIG, a w USA przy wspomnianych 1103 pkt.