Mimo słabych danych z amerykańskiego rynku nieruchomości jakie inwestorzy poznali w środę, dzień na tamtejszych giełdach zakończył się tylko umiarkowanym spadkiem.
Inwestorów mógł uspokoić kolejny sygnał Fed, że stopy procentowe zostaną na niskim poziomie przez dłuższy czas, choć wymowa komunikatu w kwestii odbicia w gospodarce nie była wcale optymistyczna. Kosmetyczne zniżki zanotowano też na rynkach azjatyckich. Stwarzało to szanse na udany giełdowy dzień w Europie. I faktycznie rozpoczęło się od wzrostów, które dość szybko zostały wykorzystane przez sprzedających. W efekcie indeksy jeszcze przed południem znalazły się pod kreską.
Podobny przebieg miały notowania w Warszawie. Indeks WIG20 po wzroście o 0,4 proc.na początku sesji, podążył za giełdami zachodnimi im tylko dzięki determinacji graczy w obronie poziomu 2300 pkt. udało się zniwelować straty. Ostatecznie WIG20zakończył dzień o 0,16 proc. niżej niż w środę. Poziom obrotów wskazuje, że na giełdzie powoli zaczynają, się wakacje. Wczoraj właściciela zmieniły akcje za 1,2mld. zł.
Dane GUS na temat sprzedaży detalicznej, choć lepsze od oczekiwań nie miały większego wpływu na poczynania graczy. W maju sprzedaż wzrosła o 4,3 proc. podczas gdy prognozowano wzrost o 3,2 proc. Również silniejszy spadek bezrobocia nie zrobił na nich większego wrażenia. Tak jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić cały czas kopiujemy ruchy rynków zachodnich.
Spośród negatywnych czynników wewnętrznych mogących mieć wpływ na notowania coraz częściej podnoszona jest kwestia wyborów prezydenckich. Ewentualna wygrana Jarosława Kaczyńskiego, który jest nie najlepiej postrzegany przez rynki finansowe, jest obecnie pewnym czynnikiem ryzyka. Zwrócił na to uwagę minister finansów Jacek Rostowski, który wczoraj przestrzegł, że wygrana Kaczyńskiego osłabi zaufanie do złotego. Póki co patrząc na wczorajsze notowania złotego, który mocno stracił na wartości, zaszkodziły mu słowa ministra. Jeśli podobna retoryka zostanie utrzymana może to wkrótce przełożyć się na rynek akcji.