To wyróżniało GPW na tle innych europejskich parkietów. Szczególnie że pretekstów do przeceny nie brakowało. Seria fatalnych danych z amerykańskiej gospodarki, jaka w czwartek trafiła na rynek (wnioski o zasiłek dla bezrobotnych, indeks ISM dla przemysłu, indeks podpisanych umów kupna domów), z łatwością uzasadniłaby spadek o 2-3 proc.
Jedynym wytłumaczeniem takiego zachowania rodzimych inwestorów jest założenie, że niezależnie od losów czwartkowej sesji na Wall Street, piątek przyniesie odbicie na europejskich giełdach. Ta teza ma tylko jeden słaby punkt. Nie uwzględnia tego, że w piątek zostaną opublikowane czerwcowe dane z rynku pracy w USA. Dane, mogące zdecydować nie tylko o nastrojach w kolejnych dniach, ale również i tygodniach.
W czerwcu prognozowany jest wzrost stopy bezrobocia z 9,7 proc. do 9,8 proc., przy jednoczesnym spadku zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 110 tys. Z uwagi na chaos w danych wywołany przez osoby zatrudnione do spisu powszechnego, uwaga rynku bardziej niż na wspomnianych raportach, będzie koncentrować się na szczegółowych danych. Mianowicie na czerwcowej zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym.
Prognozuje się jego wzrost o 112 tys., po tym jak miesiąc wcześniej sięgnął on 41 tys. Ostatni raport ADP (wzrost zatrudnienia o 13 tys. wobec oczekiwanych 60 tys.), stawia jednak duży znak zapytania przy tych prognozach. To o tyle niebezpieczne, że wyraźnie gorsze dane podkopią wiarę w odbicie na rynku pracy. To zaś może prowadzić do wzrostu obaw o drugie uderzenie recesji. Stąd już tylko krok do pogłębienia przeceny na Wall Street. Szczególnie że sytuacja techniczna na wykresach S&P 500 i Nasdaq Composite, po tym jak oba indeksy znalazły się powyżej wsparć wyznaczonych w maju i pierwszej połowie czerwca, na taki scenariusz właśnie wskazuje.
Perspektywa kontynuacji korekty na Wall Street, to prosta droga do kontynuacji spadków w Warszawie. Po tym jak w maju WIG20 najpierw pokonał 15-miesięczną linię trendu wzrostowego, a następnie przełamał wsparcie tworzone przez linię łączącą dołki z lipca 2009 roku i lutego 2010 roku, ma on otwartą drogę do lutowego dołka na poziomie 2173,25 pkt.