Można by się tym niepokoić w kontekście "krzyża śmierci", który zawisł nad GPW: właśnie na czwartkowej sesji średnia 200-sesyjna wyszła ponad opadającą średnią 50-sesyjną. Ten klasyczny sygnał poprzednio pojawił się w Boże Narodzenie 2007 roku i stanowił wtedy ostatnie ostrzeżenie przed późniejszym załamaniem. Kto tego ostrzeżenia posłuchał, mógł uratować nawet do dwóch trzecich ulokowanego na rynku akcji kapitału.
Odwrotność tego sygnału, czyli "złoty krzyż" oparty na średnich 200- i 50-sesyjnych, pojawił się z kolei 30 maja 2003, gdy WIG20 miał 1192 punkty. Kto tego sygnału kupna posłuchał i wytrzymał do grudnia 2007, kiedy to pojawił się sygnał sprzedaży w postaci stosownego "krzyża śmierci", zarobił na WIG20 ponad 190 proc. W trakcie cyklicznej hossy rozpoczętej 17?lutego 2009 taki sam "złoty krzyż" pojawił się 9 czerwca. Teraz ten sygnał został zanegowany.
W USA, gdzie na S&P 500 analogiczny układ średnich pojawił się już 2 lipca, wśród indywidualnych inwestorów można wręcz mówić o objawach paniki. Taki przynajmniej wniosek płynie z analizy ostatniego sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Wynika z niego, że różnica pomiędzy liczbą "byków" a liczbą "niedźwiedzi" spadła do poziomu minus 36,1 pkt. Z tak skrajnym poziomem po raz ostatni mieliśmy do czynienia wśród indywidualnych graczy w USA w... marcu 2009 roku, a więc dokładnie na dnie bessy.
Wtedy na jeden tydzień różnica pomiędzy liczbą optymistów i liczbą pesymistów spadła do -51,35 pkt. Podobny do obecnego poziom nastrojów pojawił się w lutym 2003, a więc dokładnie w dołku poprzedniej globalnej bessy. W kolejnych dołkach cyklu czteromiesięcznego dna tego miernika nastroju ustanawiane były na następujących poziomach: -26,7 pkt w lipcu 2009, -33,3 pkt w listopadzie 2009 i -13,9 pkt w lutym 2010.
Przy tak skrajnie słabym nastroju szanse na dalsze spadki są więc zaiste minimalne. W najgorszym przypadku mamy do czynienia z sytuacja analogiczną do tej ze stycznia 2008 (podobny poziom nastroju co obecnie), co oznacza, że potencjał wzrostowy wynosi jedynie ok. 10 proc., ale za to akcje nie zaczną na poważnie tanieć przez kolejne cztery miesiące. Wszystko wskazuje jednak na to, że tegoroczny dołek z 11 lutego należy utożsamić z minimum z 17 lutego 2009, a dno korekty z 10 lipca 2009 - z ostatnim dołkiem 1 lipca.