Tymczasem przez większość sesji główne indeksy naszej giełdy oscylowały wokół piątkowego zamknięcia (w pewnym stopniu sprzyjała im informacja o wysokiej dynamice produkcji przemysłowej w czerwcu). W przypadku PZU, TP i BZ WBK notowania zakończyły się nawet na ponad 1-proc. plusie. Wolumen obrotów nie był zły jak na okres wakacyjny.
Dwutygodniowe odbicie na rynkach finansowych prawdopodobnie dobiega końca. Niemniej cały czas nie można jednoznacznie stwierdzić, czy teraz czeka nas trwanie w trendzie bocznym, czy jednak rynki będą stopniowo opadać. Bezpieczniej jest założyć, że drugi, mniej optymistyczny scenariusz z upływem czasu będzie się stawał coraz bardziej realny.
Jedną z przyczyn naszej (być może nadmiernej) ostrożności jest postępujący kryzys finansowy niektórych państw. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia była sytuacja, aby instrumenty dłużne emitowane przez przedsiębiorstwa z danego kraju były niżej oprocentowane od analogicznych papierów skarbowych. Dziś wcale nie jest to zaskakujące, czego skrajnym przykładem jest Grecja. W ubiegłym tygodniu odtrąbiono wielki sukces, ponieważ Grekom udało się wyemitować półroczne bony skarbowe oprocentowane na poziomie 4,65 proc. Rentowność 10-letnich greckich obligacji przekracza 10 proc.
Jest to znacznie więcej niż - odpowiednio - oprocentowanie półrocznych lokat bankowych czy 10-letnich obligacji emitowanych przez sporą grupę greckich spółek. Problem niestety nie dotyczy tylko Grecji. Mało rozważna polityka gospodarcza prowadzona w wielu państwach, polegająca na chronicznym utrzymywaniu wysokiego deficytu budżetowego oraz systematycznym zwiększaniu zadłużenia, doprowadziła je niemal na skraj bankructwa.
Do niedawna inwestorzy na całym świecie ochoczo kupowali dług tych państw, bo uważali, że jest to sposób na nieduże, ale pewne zyski. Dziś rozsądek zaczyna brać górę i zamiast skojarzenia "skarbowe równa się bezpieczne", inwestorzy coraz dokładniej przyglądają się sytuacji finansowej poszczególnych państw.