Jak na razie, inwestorzy nie przejęli się złą sytuacją na rynkach w USA. Dow Jones stracił wczoraj 2,5 proc., S&P 500 – 2,8 proc., a Nasdaq – 3 proc. Tak nerwowe zachowanie inwestorów za oceanem to reakcja na kilka niepokojących danych i prognoz dotyczących kondycji gospodarki światowej. Prognozy wzrostu PKB obniżył Bank of England, gorsze dane napłynęły także z Chin. Wreszcie rynki rozczarowały statystyki amerykańskiego eksportu, sugerujące, że firmy z USA wcale nie muszą być w tak dobrej kondycji, skoro nie są w stanie zwiększać sprzedaży za granicą.
Po gwałtownej popołudniowej aprecjacji amerykańskiej waluty kurs euro do dolara ustabilizował się ostatecznie na poziomie 1,29 USD za euro. Rano inwestorzy płacą nieco ponad 4 zł za europejską walutę i 3,10 zł za dolara.
Drożejący dolar podobnie jak spadki indeksów giełdowych odzwierciedla większą awersję inwestorów do ryzyka. Równocześnie rośnie zainteresowanie amerykańskimi papierami skarbowymi. Rząd USA wyemitował wczoraj 10-letnie obligacje przy średniej rentowności 2,73 proc. – co jest najlepszym wynikiem od lat.
Na niepokój inwestorów wskazują także spadki na giełdach azjatyckich. Indeks MSCI Asia Pacific stracił na koniec sesji 1,3 proc. Większy spadek odnotował południowokoreański Kospi (2,1 proc.) po tym, jak bank centralny tego kraju przestrzegł przed spowolnieniem gospodarczym.
Dziś o godz. 11:00 poznamy wielkość produkcji przemysłowej w strefie euro za czerwiec. O 14:30 ukażą się dane dotyczące liczby nowych bezrobotnych w USA. Dla europejskiego rynku ważne będą dane o dynamice PKB Niemiec w II kwartale, publikowane jutro o godz. 8.00.