I to zarówno w krótkim, jak i w średnim terminie (w długim terminie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się konsolidacja w przedziale wahań z tego roku).
Dlatego też dalej nie wiadomo, jak traktować spadki, jakie rozpoczęły się dwa tygodnie temu. Czy jest to tylko korekta lipcowego impulsu wzrostowego, po zakończeniu której WIG20 zaatakuje, a nawet na chwilę pokona, kwietniowe maksima (2619,13 pkt)? Czy też potencjał wzrostowy został wyczerpany i rynek akcji wróci do majowo-czerwcowych dołków, a jedynym, na co będzie stać popyt w najbliższym czasie, jest co najwyżej test sierpniowych szczytów?
Nierozstrzygnięte pozostają więc losy długoterminowej konsolidacji. Optymistyczny scenariusz zakłada, że przyjmie ona postać lekko wzrostowego kanału, którego dolne ograniczenie tworzy linia poprowadzona po dołkach z lutego i lipca br. (obecnie 2300 pkt), górne natomiast - poprowadzona do niej równolegle linia zaczepiona o kwietniowy szczyt (obecnie 2700 pkt). W scenariuszu pesymistycznym natomiast górne ograniczenie trendu bocznego wyznacza szczyt z kwietnia (2604,76 pkt - wykres dzienny), natomiast dolne lutowy dołek (2173,25 pkt).
Patrząc w kalendarium na ten tydzień, wśród potencjalnych impulsów mogących zdecydować o losach rynku, można znaleźć przynajmniej trzy istotne wydarzenia. Mianowicie lipcowe dane z rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych (sprzedaż domów na rynku pierwotnym i wtórnym), rewizja dynamiki amerykańskiego PKB za II kwartał br. (wiele wskazuje na to, że będzie znaczna) oraz wystąpienie szefa Fedu.
W praktyce na ostateczne rozstrzygniecie sytuacji prawdopodobnie przyjdzie nam zaczekać prawie dwa tygodnie, do 3 września br. Wówczas zostaną opublikowane dane z amerykańskiego rynku pracy. W sierpniu prognozuje się wzrost stopy bezrobocia do 9,6 z 9,5 proc., spadek zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 108 tys. oraz wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym o 46 tys. osób.