Zawdzięczaliśmy ją przede wszystkim klarownym sygnałom ze strony amerykańskiego Fedu, zapewniającego o dalszej monetarnej stymulacji, jeśli okaże się to tylko potrzebne. Wczorajsza sesja nie była już tak udana dla inwestorów. Wprawdzie w Azji giełdowe indeksy poszły jeszcze w górę, ale w Warszawie, podobnie jak na innych rynkach europejskich, obserwowaliśmy lekkie spadki. WIG stracił 0,2 proc., a WIG20 0,7 proc. Lepiej wypadły średnie i mniejsze spółki. Indeksy mWIG40 i sWIG80 zyskały po 0,4 proc., a prym wiodły takie walory, jak MW Trade, Boryszew i AB.

Ubiegłotygodniowa reakcja inwestorów na sygnały Fedu świadczy o ogromnym wpływie polityki monetarnej na nastroje inwestorów na całym świecie. Kiedy kilka lat temu rozpoczynał się kryzys na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, nie szczędzono słów krytyki Alanowi Greenspanowi. Obwiniano go o prowadzenie zbyt łagodnej polityki monetarnej po pęknięciu bańki internetowej na przełomie milenium. Niektórzy obarczali Greenspana - w mojej ocenie niesprawiedliwie - wręcz kuriozalnymi zarzutami, wskazując, że to głównie on ponosi odpowiedzialność za pazerną politykę kredytową prowadzoną przez wiele instytucji finansowych, polegającą na udzielaniu kredytów praktycznie wszystkim zainteresowanym.

Minęło zaledwie kilka lat i oto Fed, pod wodzą Bena Bernankego, prowadzi politykę, której krytycy Greenspana pewnie nie potrafiliby nawet nazwać, ponieważ zabrakłoby określenia dla tej skali łagodności (często korzysta się z wdzięcznego sformułowania "quantitative easing"). Fed nie tylko utrzymuje stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie i to przez rekordowo długi czas, a także zwiększa podaż pieniądza przez skupowanie amerykańskich obligacji skarbowych.

Więcej, Bernanke otwarcie zapewnia inwestorów i całe amerykańskie społeczeństwo, że jeśli będzie trzeba, to Fed nie cofnie się przed kolejnymi niekonwencjonalnymi działaniami, których celem będzie podtrzymanie ożywienia w gospodarce.W przeciwieństwie do Greenspana, którego wielu krytykowało, teraz wobec Bernankego głosów krytycznych jest niewiele. Być może dlatego, że innych pomysłów na to, co należałoby teraz robić, nie ma.

Jeśli przetrwamy kilka najbliższych miesięcy bez ponownej zapaści finansowo-gospodarczej (w naszym scenariuszu bazowym zakładamy, że nie będzie zapaści, lecz jedynie spowolnienie dynamiki ożywienia), to czym prędzej trzeba będzie myśleć o skutkach obecnej ultrałagodnej polityki prowadzonej przez Fed i inne banki centralne. Dopiero jednak za kilka lat dowiemy się, czy Ben Bernanke przejdzie do historii jako finansowy geniusz, który uratował amerykańską (a może także światową) gospodarkę przed dłuższą depresją, czy zostanie okrzyknięty twórcą... kolejnej bańki spekulacyjnej.