Można się spodziewać, że zmiany ich kursów będą punktem odniesienia dla inwestorów zainteresowanych walorami GPW. Niestety ostatnie lata nie są pod tym względem korzystne. Kryzys związany z utratą zaufania do światowego systemu finansowego, który sięgnął apogeum na jesieni 2008 r., pogrążył kursy giełd w stopniu znacznie większym, niż wynikałoby to z przeceny akcji innych firm.

Przykładowo podczas gdy od początku 2008 r. do dna bessy indeksy Stoxx Europe 600 i S&P 500 spadły po ok. 55 proc., to w tym czasie notowania np. giełdy londyńskiej (LSE) i NYSE Euronext runęły o prawie 80 proc. Przecena była nieporównywalna także do skali pogorszenia wyników finansowych (przykładowo zysk operacyjny przypadający na akcję NYSE zmalał w najgorszym momencie o 35 proc.).

Co gorsza, bardzo słabo idzie giełdom odrabianie tych gigantycznych strat. Od wiosny 2009 r. notowania największych giełd stoją w miejscu lub nawet lekko opadają, co oznacza, że nadal sprawują się słabo na tle akcji innych firm. Nieco lepiej radzą sobie kursy giełd z mniejszych, bardziej egzotycznych rynków. Przykładowo notowania giełdy w Singapurze w ostatnich tygodniach mocno poszły w górę, wybijając się do poziomu najwyższego od czerwca 2008 r. Mocną kondycją cechują się też notowania rynku w Brazylii. Cała nadzieja dla inwestorów w tym, że GPW będzie postrzegana jako rynek cechujący się szybkim rozwojem . Wówczas byłaby szansa na oderwanie się notowań od tkwiących w stagnacji kursów giełd na rynkach rozwiniętych.