Optymistycznie przyjęto m.in. wyniki amerykańskiego giganta bankowego Citigroup, który w III kwartale zarobił 2,15 mld USD wobec straty na poziomie 3,24 mld USD rok temu. Inwestorzy są o tyle wyczuleni na wyniki amerykańskich banków, że analitycy ostrzegali ostatnio, iż sektor ten ciągle odczuwa skutki złych długów spowodowanych przez kryzys na rynku nieruchomości.
Sezon publikacji wyników spółek w USA także w kolejnych dniach i tygodniach będzie jednym z głównych czynników decydujących o nastrojach na giełdach (poprzednio, w kwietniu i lipcu rosnące zyski firm wyraźnie zachęcały inwestorów do kupowania akcji, co przekładało się również na silne fale wzrostowe na GPW). W tym tygodniu rezultaty za III kwartał ma podać ponad jedna trzecia firm z indeksu Dow Jones i ponad jedna piąta z S&P 500.
Inwestorów na duchu podtrzymały również najnowsze doniesienia z amerykańskiego rynku nieruchomości. Indeks NAHB obrazujący nastroje wśród firm budowlanych zdecydowanie poszedł w górę, do poziomu najwyższego od czterech miesięcy.
Tego samego nie da się niestety powiedzieć o danych o produkcji przemysłowej w USA. Wrześniowa produkcja zmalała o 0,2 proc. m/m, podczas gdy ekonomiści spodziewali się wzrostu o tyle samo. To sprawiło, że w ujęciu rok do roku dynamika kontynuuje spadek widoczny już od wiosny (we wrześniu wyniosła 5,4 proc.).
Jak już wielokrotnie pisałem, takiemu rozwojowi wydarzeń w przemyśle towarzyszy również od wiosny obniżanie się rocznej dynamiki S&P 500. Ostatnio co prawda nieco odbiła ona od dna, ale na poziomie poniżej 10 proc. jest wręcz symboliczna w porównaniu z marcowym szczytem (70 proc.). Słabnięcie ożywienia gospodarczego na Zachodzie wbrew pozorom ciągle wywiera więc presję na rynki akcji.