Najnowsze dane GUS na temat najwyższej od września 2008 roku 4,3-proc. dynamiki rocznej indeksu cen detalicznych sugerują, że w obecnym cyklu ten impuls inflacyjny jest dosyć silny. Trudno się temu dziwić – na całym świcie odpowiedzią rządów i banków centralnych na kryzys z lat 2007–2009 było bezprecedensowe złagodzenie polityki fiskalnej i pieniężnej. Środki te przyczyniły się do tego, że „świat został uratowany”, ale zapewne zbliżamy się do momentu, w którym trzeba będzie ponieść koszty tych działań.
Tyle podpowiadają elementarne teorie cyklu koniunkturalnego, ale oczywiście najistotniejsze jest pytanie o szczegółowy przebieg tego procesu. W marcu inflacyjna faza ożywienia gospodarczego (faza dezinflacyjna skończyła się w sierpniu 2010 r.) była jeszcze stosunkowo młoda, miała zaledwie siedem miesięcy. W trzech poprzednich cyklach w naszej gospodarce siódmy miesiąc inflacyjnej fazy ożywienia wypadał odpowiednio we wrześniu 1999 r., listopadzie 2003 r. i październiku 2006 r. W każdym z tych trzech wypadków koniec cyklicznej hossy na rynku akcji był jeszcze dość odległy (o odpowiednio sześć miesięcy, pięć miesięcy i dziewięć miesięcy dla WIG; średnio niecałe siedem miesięcy). W żadnym ze wspomnianych wypadków RPP nie podniosła stóp tak szybko po cyklicznym dołku tempa inflacji, jak to się stało w obecnym cyklu. Jesteśmy już po drugiej podwyżce stóp, a w przeszłości pierwsza podwyżka następowała kolejno dziewięć miesięcy, 15 miesięcy i 13 miesięcy po dołku tempa inflacji.
Jednak mimo dwóch podwyżek realne stopy są ujemne. Można próbować ocenić stopień zjadliwości polityki pieniężnej, śledząc przebieg dynamiki rocznej WIBOR (np. trzymiesięcznego). Od marca jest dodatnia (była ujemna przez nieco ponad dwa lata). Przekładając na dzisiejsze realia zachowanie WIG w poprzednich cyklach w okresach po wyjściu dynamiki rocznej WIBOR na plus, otrzymujemy projekcję wartości WIG osiągającą za ok. 2,5 miesiąca szczyt hossy na poziomie 55560 pkt (o nieco ponad 10 proc. powyżej obecnych poziomów). Można to potraktować jako argument za kontynuacją rozpoczętych w lutym zwyżek aż do końca II kwartału. Jeśli tak, to poziom wyznaczony przez lekko rosnącą linię przechodzącą przez szczyty z listopada i grudnia 2010 r. oraz stycznia i marca 2011 r. stanowić będzie w najbliższych tygodniach wsparcie. Ewentualne osiągnięcie przez WIG w połowie roku poziomów zbliżonych do 55560 pkt skłaniać będzie być może do rozpoczęcia ostrożnego formułowania tezy o wyczerpaniu się potencjału wzrostowego krajowego rynku akcji.